wtorek, 24 lipca 2018

Neutrogena Hydro Boost - Pełne nawodnienie dla całej mnie :)



Tak się czasem dzieje, że przystaniemy na chwilę. Wtedy najdzie nas myśl czy przypadkiem nie oczekujemy od życia czegoś więcej. Codzienny pośpiech, tysiące spraw na głowie. Dom, rodzina, dzieci i tak mało czasu zostaje dla nas. Wtedy, przynajmniej ja wyszukuję produktów, które nie tylko są skuteczne ale i szybko działają. Tak postanowiłam rozpocząć przygodę z Neutrogena Hydro Boost. Ukrywać nie będą, że już nie raz miałam styczność z kosmetykami tej firmy i nie raz sobie je chwaliłam. Ten czas jednak najczęściej był zimą. Latem tak jak natura tak i ja zmieniam swoje przyzwyczajenia. Pragnę lekkości, nawilżenia i nie zapychania mojej cery. Świeża, naturalna i nie obciążona nadmiarem kremów. 



Tu zauważyłam ogrom zalet w Hydro Boost, które nie dość, że dały mi tą lekkość to i codzienną czynność zmieniły w przyjemność. Delikatny, nawilżający żel przynosi odrobinę chłodu i ogrom nawodnienia. W tej serii odnajdujemy dwa produkty. Jeden do twarzy a drugi do ciała. 



Neutrogena Hydro Boost Water Gel czyli nawadniający żel do cery normalnej i mieszanej. Dzięki lekkiej żelowej formule nie zatyka porów co dla mnie było priorytetem. Doskonale nadaję się pod podkład, ewentualnie puder jeżeli latem rezygnujemy z podkładów. Ja przyznam się, że  upały stosuje tylko lekki mineralny puder, gdyż cera mi na to całkowicie pozwala. Oczywiście moim zdaniem :) Żel używamy na dokładnie oczyszczoną skórę (wtedy efekty są znacznie lepsze). Wmasowujemy okrężnymi ruchami w twarz i szyję. Hydra Boost znacznie nawodnij moją skórę i sprawił, że wygląda znacznie zdrowiej. Co jeszcze z zalet? Szybko się wchłania, nie zostawia tłustego filmu i daje uczucie lekkiego chłodu. Czy zauważyłam jakieś wady? Nie bardzo, nie licząc tego, że zdominował moje wszystkie letnie kremy. 



Neutrogena Hydro Boost quenching body gel cream czyli żelowy balsam do ciała. Tu już na początku wyznam wam, że dosłownie się od niego uzależniłam. Noszę go w torebce i co jakiś czas w ciągu dnia go używam. Daje w szczególności moim nogą duże odprężenie. Lekki chłód, przyjemna konsystencja, szybkie wchłanianie i brak tłustego wyglądu są dla mnie strzałem w dziesiątkę. Mój brzuch, moja pupa, moje łydki czują się dopieszczone, nawodnione i pełne życia. Skóra po dłuższym używaniu stała się niesamowicie jedwabista. Zazwyczaj jak wracałam z nad morza to pierwsze co ratowałam skórę. Teraz to w żarcie, chyba będę ratowała swój portfel, gdyż zużycie żelu jest u mnie w ogromnej ilości :) 



Na Neutrogenie nigdy się nie zawiodłam, ale zawsze brakowała mi tego czegoś. Linia Hydro Boost jest pełnym spełnieniem moich zapotrzebowań. Co mogę jeszcze powiedzieć ... Gdy sprawdziłam to pomyślałam, że teraz ciężkie zadanie przed Neutrogeną, gdyż jak to kobieta lubię być zaskakiwana. Kochani czekam na więcej :D 

#NEUTROGENA #HydroBoost #KompleksowyRytuałNawadniania #UgaśPragnienieSkóry

niedziela, 10 czerwca 2018

Always Infinity with Smart Foam - jestem kobietą i cieszę się, że o mnie myślicie.

Okres. Słowo, które nie jedną z nas przyprawia o dreszcze. Jak byłam młodsza tak bardzo chciałam już go mieć, a potem tylko marzyłam by się skończył. Kubeczek menstruacyjny, podpaska, tampon te produkty są mi bardzo dobrze znane, ale nie zmienia to faktu, że mój okres to istna męczarnia. I nie chodzi tu już o ból gdyż się przyzwyczaiłam, nie chodzi o huśtawkę nastrojów, ani o to, że tak mi się chce spać iż oczy ledwo utrzymuję otwarte. Brak sił, brak chęci i jeszcze włosy przestają współpracować. To wszystko to jednak pikuś w porównaniu z tym ze przez pierwsze trzy dni w toalecie jestem co 40 min. Kubeczek zalewa, tampony nie starczają a podpaski to maksymalnie 20 minut. Kiedyś miałam łatwiej, ale po drugiej ciąży przechodzę istny koszmar.



Dzięki TRND miałam okazję przetestować nowe podpaski Always Infinity, które owszem już widziałam w sprzedaży ale cena mnie mroziła. Dla mnie to dość duża kwota, która tak naprawdę trafia do kosza :) Też macie czasem takie myśli, żeby przez parę dni zaszyć się na toalecie i przeczekać?



Teraz wiem, że moje podejście było bardzo błędne. Nowe Always dały mi bardzo dużą ulgę w myśleniu czy już mam biec do toalety czy jeszcze nie. Świetnie dopasowują się do bielizny i do ruchów mojego ciała. Co więcej są bardzo lekkie, prawie niewyczuwalne a do tego chronią przed przeciekaniem o wiele dłużej dzięki mikrokanalikom. Są bardzo miękkie i wygodne a przy bardzo wysokich temperaturach nie odparzają. Dają mi ogromny komfort, suchość i spokój.



W prawdzie nie mówię, że są magiczne i nagle okres mi się zmniejszył, ale czas w którym muszę zmienić podpaskę jest dwukrotnie dłuższy. Są całkowicie warte swojej ceny i z pewnością nie zamienię ich na żadne inne. Polecam, gdyż ja poczułam się wyjątkowo dopieszczona, że ktoś stworzył produkt idealny dla mnie.


niedziela, 3 czerwca 2018

Ducray - niech pot nie stanie nam na przeszkodzie.


Witam :)
No powiem wam szczerze, że zostałam bardzo miło zaskoczona produktami firmy Ducray. Problem poty był moim wiecznym utrapieniem, a w garderobie z tego powodu dominował kolor czarny. Tak już mam, że ten niby mały problem dość mocno zdominował moje życie. Od długiego czasu szukałam produktów, które nie będą podrażniać mojej skóry, które będą skuteczne a do tego bez alkoholu. I tak zobaczyłam, że można przetestować produkty firmy Ducray. Jejku jak ja sceptycznie byłam do nich nastawiona. W szczególności, że wielokrotnie na różnych formach się zawiodłam. I tu ogromne zaskoczenie. 



Hidrosis Control czyli roll-on antyperspirant bardzo fajnie współgrał z moją skórą. Co prawda nie wytrzymał 48 godzin ale około dziesięciu i to dla mnie jest wielki sukces. Jeżeli ktoś nie ma aż tak dużego problemu jak ja z pewnością będzie chronił dłużej. Antyperspirant w kulce nie pozostawia śladów na ubraniu, nie ma swojego zapachu więc nie gryzie się z delikatnymi perfumami i natychmiastowo działa. Co więcej po dwóch tygodniach regularnego stosowania zauważyłam, że o wiele mniej się pocę i antyperspirant starcza mi na przynajmniej 2 do 3 godzin dłużej. Moja skóra jest delikatna, nie podrażniona i nie występują nawet najmniejsze czerwone krosteczki. Jest od tygodnia upał powyżej 25 stopni, więc komfort, który z nim czuję jest naprawdę ogromny. 



Hidrosis Control czyli antyperspirant w kremie do rąk i stóp. Tu jeżeli chodzi o dłonie to nigdy nie miałam problemu z tym aby nadmiernie się pociły. Stopy do zeszłego roku też problemem nie były. Zmieniłam pracę, gdzie dostałam piękne i stylowe buciki służbowe. I wszystko było by pięknie, gdyby nie to, że nie oddychają, są zrobienie z jakiś sztucznych materiałów i moje stopy ich nie cierpią. Momentami mam wrażenie jakby ktoś zamknął moje stopy w szklarni. Wiem co mówię, gdyż prowadzę ekologiczną działeczkę i szklarnia jest moim drugim domem. Taka sauna kiedy upał na zewnątrz. Od ostatniego czasy przeszłam antyperspirantów do stóp dosłownie mnóstwo. Stopy ciągle odparzone i spocone a w portfelu coraz mniej. Tu uczciwie powiem, że cały dzień przechodzę teraz suchą stopą i właśnie Ducray się do tego przyczynił. Najpierw stosowałam zgodnie z instrukcją codziennie przez pięć dni, a teraz w upału używam trzy razy w tygodniu a jak jest chłodniej dwa. 



Powiem wam, że oba produkty spełniły moje oczekiwania. Dały mi odetchnąć i zająć się czymś przyjemniejszym niż poszukiwanie po aptekach małego cudu. Mąż z zadowoleniem podbiera mi oba produkty i cieszy się, że u niego również są skuteczne. Jeżeli pot też jest dla was problemem sprawdźcie Ducray, mojego wybawcę od potu. Pozdrawiam.

DUCRAY MA MOC! 

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Zmysłowy duet czyli nowa kampania Le Petit Marseillais - Śródziemnomorski Granat oraz Czerwona Pomarańca i Szafran.



Już jakiś czas mnie nie było. Zmiany w moim życiu są z dnia na dzień coraz większe i zaczęło mi się to podobać. W końcu oddycham pełną piersią a to tylko dlatego, że mocno przewartościowałam moje życie. Czasem wystarczy przystanąć na chwilę, rozejrzeć się wokół i powiedzieć STOP. Pora zwolnić, zacząć zauważać małe rzeczy i zrozumieć, że pędzenie tak naprawdę do niczego nie prowadzi. I tak doceniam każdą chwilę z dziećmi, czerpię przyjemność z nowej pracy i celebruje chwile spędzone z mężem. Gdy jednak zapragnę coś napisać to tu wracam z ogromnym sentymentem.



Wpadłam więc na chwilę aby pokazać jaką nowość podarowało Le Petit Marseillais mi i mężowi. Dodam jeszcze, że jesteśmy jedną parą z wielu, które mogą cieszyć się taką paczką. Macie ochotę na testowanie ? To dodam, że właśnie rusza nabór do nowej kampanii.



Ja - Śródziemnomorski Granat a mąż Czerwona Pomarańcza i Szafran. Czy jednak  na pewno? Skusiłam się nie raz i skuszę się pewnie jeszcze wielokrotnie na podbieraniu żelu mężowi. Całkowicie się w nim zadłużyłam. Gdy biorę prysznic to aż czuję kolory. Mam takie szaleństwo zmysłów, które w moim nowym stylu życia przynosi mi jeszcze więcej radości.



Nie raz pisałam o żelach od LPM, o ich zaletach dla skóry, konsystencji czy po prostu zapachach. Tym razem powiem wam, że moje zdanie wciąż się nie zmieniło. Ja jestem zachwycona, mąż również jak i synowie, którzy też ojcu żele podbierają.



Sprawdźcie sami... Warto :* #zmysłowyduet #ambasadorkalpm



sobota, 20 stycznia 2018

Mały produkt o wielkim działaniu. Olej z pestek śliwki Nature Queen #ambasadorkakosmetyczna

Moje pierwsze testowanie z #ambasadorkakosmetyczna. Zgłosiłam się do udziału, gdyż bardzo zainteresował mnie produkt od Nature Queen a dokładniej olej z pestek śliwki. 


Gdy zapoznałam się z jego opisem, doszłam do wniosku, że może być odpowiedzią na moje zapotrzebowania. Wytwarzany w procesie tłoczenia na zimno, nierafinowany i o bardzo silnych właściwościach pielęgnacyjnych ma wielorakie zastosowanie. Bardzo szybko wnika w naskórek, nie zostawia tłustej warstwy i jest bardzo cennym źródłem witaminy E oraz antyoksydantów. Brzmi świetnie? A to nie wszystko. Do tego neutralizuje działanie wolnych rodników, intensywnie nawilża, odbudowuje uszkodzony naskórek i łagodzi oraz koi podrażnienia. 


Możemy go stosować do paznokci ( świetnie działa gdy mamy łamliwe), do nawilżenia i zregenerowania dłoni, do rozdwojonych, suchych czy uszkodzonych włosów. Ja użyłam go również na wysuszone od depilacji nogi oraz na kolana mojego młodszego syna. W gruncie rzeczy jak wyobraźnia nas poniesie czyli tak gdzie potrzebujemy regeneracji. Jest naturalny więc nie musiałam się martwić, że jakkolwiek może zaszkodzić. Do paznokci nie był mi potrzebny, gdyż mam mocne ale to co zrobił z moimi dłońmi przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Skóra stała się miękka, suche skórki poszły precz a ja w końcu nie mam odczucia wiecznie suchych palców. Na włosach również go sprawdziłam. Po umyciu głowy nałożyłam niewielką ilość na mniej więcej połowę długości. Oczywiście dolną a nie od nasady. Włosy stały się bardziej lśniące i tu duży plus. Ważne aby nie przesadzić z ilością gdyż wtedy włosy zaczną się przetłuszczać. Po depilacji moje nogi natychmiast odżyły i po chwili ładnie zeszły małe czerwone krosteczki. Z tego efektu byłam bardzo zadowolona i już wiem jaki produkt będzie moim dobrym przyjacielem latem :) Młodszy syn po wiecznym pełzaniu po dywanach w przedszkolu ma problem z podrażnionymi kolanami. Wzięłam parę kropel i na noc mu posmarowałam podrażnione miejsca. Rano kolanka były bez jakichkolwiek podrażnień. Jak zauważyłam to olej z pestek śliwki od Nature Queen może być małym SOS na problemy z suchością skóry. Działa szybko i skutecznie - a ja takie produkty lubię najbardziej. 


Olej z pestek śliwek zabezpiecza skórę i włosy przed utrata wody oraz chroni jej przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Kwasy nienasycone, które się w nim znajdują wzmacniają naturalną barierę ochronną skóry oraz zapobiegają stanom zapalnym i łuszczeniu. Jeden produkt, który może tak wiele pozytywnych zmian wprowadzić do naszej pielęgnacji. #ambasadorkakosmetyczna @naturequeen_polska #naturequeen #naturalnapielegnacja

wtorek, 2 stycznia 2018

Niesamowite i intensywne pomadki AVON MARK Epic Lip Lipstick ! Kocham, Kocham, Kocham :*

Nowy rok, nowa ja? A gdzie tam. Nic tak naprawdę się u mnie nie zmieniło. Nie licząc nowej pracy, nowej drogi życiowej, nowego hobby i nowej miłości do pomadek. Fantastycznie, że duże usta są na topie, a ja już nie wstydzę się ich malować. Wiecie, gdy pomaluje to są większe i już coś co kiedyś było moim kompleksem, to od dłuższego czasu sprawia mi ogromną radość. I tak wkraczając w nowy rok mam okazję poznać 16 odcieni nowych, intensywnych i w niesamowitej kolorystyce pomadek Avon Mark Epic Lip Lipstick #klubrecenzentki #mojeKWC, 


Już jedna warstwa dała mi zadowalający efekt. Pełne krycie za jednym pociągnięciem? O tak moje kochane :) 


Długotrwała trwałość? Tu też powiem wam, że jestem zachwycona. Bez poprawek i bez wysuszenia ust mogłam cieszyć się żywym kolorem przez długi czas. I co jeszcze mnie zachwyciło, to ciągłe uczucie nawilżenia.


Znacie ten efekt, że parę godzin po pomalowaniu wasze usta proszą o ratunek? Te suche skórki, które aż śmieją nam się w oczy gdy zmyjemy pomadkę. Tu tego nie zauważycie. Pełna moc koloru i satysfakcji już na wyciągnięcie ręki. 


Co jeszcze mnie zaciekawiło? Nakładając ją na usta nie wylewa się poza ich kontur. Jest to dla mnie dość istotne, gdyż wymagam by aplikacja była szybka, przyjemna i bez poprawek. Dwa gładkie ruchy i gotowa jestem do wyjścia. 


Wcześniej pisałam, że jest trwała. Opowiem wam zatem coś więcej na ten temat. Usłyszałam kiedyś zarzut do pomadki, że zjada się. No owszem ukrywać nie będę, że i w tym przypadku tak jest. Jednak pamiętam również o tym, że jest to pomadka a nie lakier czy tint. Miałam okazję sprawdzić jej trwałość na sylwestra. I tak do ok 4 godzin na ustach trzymała się bez zarzutu. Gorzej było w trakcie jedzenia, czy picia ale jak na pomadki, które do tej pory stosowałam to Avon Mark wyróżniał się pozytywnie. Kolor nie rozmazywał się, nie licząc przypadku gdy podczas poprawiania przed 24 ust zostałam lekko popchnięta i ręką osunęła mi się. Tu ogromnie ucieszył mnie fakt, że szybko za pomocą chusteczki usunęłam to co wyjechało. I oczywiście natychmiast uwaga zwrócona była co to za pomadka w mojej dłoni. 


Powyżej przedstawiam wam jakie odcienie miałam do testowania. Za każdym razem lekko przesuwałam pomadką, nie dociskając jej tak jak dociskam do ust. Chciałam aby kolory były jak najbardziej odzwierciedlone. Powiem wam tylko, że w rzeczywistości gdy dociśniemy pomadkę są bardziej intensywne. 


Mogłam zrobić zdjęcia tylko moich ulubionych kolorów. Jednak postanowiłam, że wybiorę różne, gdyż chciałam wam pokazać jak kolor ust może zmienić kobietę. No i oczywiście tak na przyszłość, jaki kolor pomadki na ustach mam taki humor mi towarzyszy :> Powyżej odcień Heartbreaker 2869 6. Trwałość do 5 godzin a moje zadowolenie ogromne. 


Luv U o numerze katalogowym 2842 3, który idealnie pasuje do mojej ulubionej bluzki. Czy będzie to niezaprzeczalny duet nadchodzącego lata? 


Jeden z kolorów, który moim faworytem nie jest. I nie chodzi tu o trwałość, ale po prostu nie przepadam za nudziakami. Czuję się w nich blado i jakoś niespokojne uczucia mnie nachodzą. Nude Attitude 2702 9. A wy lubicie nude? 


Kolor Wink of Pink 2988 4 bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. W katalogu wrażenie miałam, że wchodzi bardziej w pomarańczowe tony. Sama w życiu bym się nie skusiła, a tu tak ogromna niespodzianka. Czułam się w nim bardzo dziewczęco i delikatnie. Coś czuję, że czasem czerwienie zastąpię właśnie delikatnymi różami. Moja alternatywa dla nude :) 


Co do róży. Złapałam za Pink Punch 2856 3. Jest to dla mnie bardzo ciemny róż wpadający w nuty czerwieni. Nie wiem czemu, ale natychmiast gdy go nałożyłam to po prostu uśmiech pojawił mi się na twarzy. Sama nie potrafię ocenić czy czuję się w nim dobrze czy źle, ale przyniósł mi ogromną radość. Jak to pomadka może mieć wpływ na moje samopoczucie. Mąż próbował mi zrobić zdjęcie. Wiecie, że profesjonalnych zdjęć nam daleko brakuje. Filtry w telefonach to dla mnie czyste zło. No dobra nie czyste zło, lecz po prostu ich nie lubię, więc i nie używam. Oświetlenie? Promienie słońca, które przez okna zaglądają. Programy do przerabiania zdjęć? O nie! Nigdy. I tak mąż długo próbował mnie złapać do zdjęcia, ale co jedno to uśmiech. Pink Punch będzie moim lekiem na każdego doła. 


Mój faworyt i z całą pewnością mój kolor. Znaczy ten, w którym czuję, że jestem sobą. Sangria Shock 3404 1. Tak między nami to Sangrię też bardzo lubię ;) Ten kolor dołączył do wyposażenia mojej torebki. Będzie mi towarzyszył bardzo często, gdyż go pokochałam szczerą miłością. Szpilki i pomadki to obłęd, któremu oprzeć się nie mogę. Jeszcze gdy spełniają, każdy punkt produktu idealnego to wiem, że będziemy parą idealną. #AVONSięSprawdza

Serdecznie na końcu chciałabym podziękować Wizaż.pl i Avon,  za tą ogromną radość, którą sprawili mi na koniec roku. Napisałabym nawet, że to idealny prezent, gdyby nie to, że mąż pewnie przeczyta ten wpis i pomyśli, że był lepszy od jego prezentu. Kochanie Ty również mnie niesamowicie zaskoczyłeś więc nic się nie martw. Uwielbiam to co robię i mam nadzieję, że zajrzycie do mnie jeszcze nie raz :* 




niedziela, 24 grudnia 2017

Zajrzyj do świata Le Petit Marseillais - Co nowego? Dezodoranty. #ZlotaAmbasadorkaLPM #swiezosclpm



Mamy teraz piękny świąteczny czas. Ja w tym ważnym dniu śpieszę, by opowiedzieć wam po troszku o nowościach jakie znajdziemy od Le Petit Marseillais. Tym razem w ofercie pojawiły się dezodoranty do ciała o wspaniałych zapachach, które odnajdowaliśmy w żelach pod prysznic. Możemy teraz cieszyć się tą niesamowitą wonią znacznie dłużej. Ja miałam okazję zapoznać się bliżej z takimi zapachami jak Kwiat pomarańczy oraz Biała brzoskwinia i nektarynka. Do każdego dezodorantu był dołączony żel pod prysznic o tym samym zapachu. Ponieważ oba uwielbiam ciężko mi było zdecydować się, który zostawię sobie, a który dam przyjaciółce. Postanowiłam więc niech ona sobie wybierze. I tak u mnie została Biała brzoskwinia i pomarańcza.


O żelach pisałam nie raz, więc dziś przybliżę wam właśnie dezodoranty. #swiezosclpm


Dezodoranty oparte zostały na działaniu olejku z szałwii i wzbogacone o drogocenne składniki z żelów pod prysznic. Ich zapachy są identyczne, więc cieszyć możemy się podwójnie. 


Świeżość nawet do 24 godzin powoduje niesamowity komfort. 


Na rynku możemy dostać dezodoranty w 7 wariatach zapachowych więc na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. 


Wyjątkowo delikatna formuła, testowana dermatologicznie sprawia, że osiągamy skuteeczność i delikatność w pielęgnacji skóry. Co dla mnie istotne nie zawierają soli aluminium więc i pomyślano o naszym zdrowiu. Przypomnę tylko, że sól aluminium według najnowszych badań zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania na Alzheimera i raka piersi. Dlatego tu wielkie ukłony dla LPM, że nie użyły tego składnika. 


Nie zostawia śladów na ubraniu więc cieszmy się świeżością bez zamartwiania się o naszą garderobę. 


Powiem wam na koniec, że dezodoranty przypadły mi do gustu i z pewnością na stałe poszerzą moją domową rodzinę LPM. Zastanawiam się jeszcze nad mydłem do rąk, gdyż też takie w ofercie już możemy odnaleźć. Poczekamy, zobaczymy :) Pozdrawiam