piątek, 16 czerwca 2017

The Body Shop - Chinese Ginseng & Rice

The Body Shop - Chinese Ginseng & Rice brzmi zagadkowo, a jest to maska oczyszczająco - złuszczająca z chińskim żeń-szeniem i ryżem. Przypomnę na wstępie, że The Body Shop posiada produkty wytwarzane z naturalnych składników i w 100% wegetariańskich składników. Nie posiadają parafiny, silikonów, parabenów i olei mineralnych. 




Przeznaczona jest do zszarzałej skóry mającej problemy z nierównościami. Łączy w sobie składniki z północno-wschodniej Azji oraz Ameryki południowej. Co w niej odnajdziemy?
-Organiczny olejek sezamowy z Nikaragui (Community Trade). Jest on bogaty w nawilżające oleje i kwas linolowy, który fantastycznie zmiękcza skórę. 

- Ekstrakt chińskiego żeń-szenia. Posiada on genialne właściwości tonizujące oraz stymulujące i dzięki temu bezbłędnie rewitalizuje skórę.
- Ekstrakt chińskiego ryżu. Ma on za zadanie rozświetlić i nawilżyć skórę. 



Jakich efektów możemy się spodziewać? Redukowanie nierówności, gładsza i odnowiona skóra. Do tego rozświetlenie, zminimalizowanie rozszerzonych porów oraz gładkość skóry porównywalna do jedwabiu. 



Stosowanie :) Oczywiście na dokładnie oczyszczoną twarz. Dlaczego to jest takie ważne? Gdyż dopiero wtedy wszelkie składniki dogłębnie docierają do kolejnych warstw skóry i efekty są dużo lepsze. Nakładamy produkt omijając okolice oczu i pop 5-10 minutach zmywamy ciepłą wodą. Używamy średnio 2-3 razy w tygodniu. 



Przyznam, że jestem wielką fanką produktów z The Body Shop, mimo, że do tanich nie należą. Wolę odłożyć i kupić świadomie produkt, który nie jest napakowany chemią by zaniżyć jego koszt. Jeżeli chodzi o działanie maski to muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona. Skóra rozbłysła, stała się gładsza i co istotne widać to doskonale przy wykonywaniu makijażu. Od dłuższego czasu zaczęłam używać tylko kremów BB a powoli zastanawiam się czy i ich nie odstawić. Mam bardzo fajną cerę i w końcu moje pory nie drażnią mnie tak jak wcześniej. Moja walka o idealną cerę ciągle będzie trwać, ale jedno czego mogę być pewna, to fakt, że maska na pewno będzie stałym bywalcem u mnie w domu. Kiedy ją nałożyłam pierwszy raz to miałam mieszane uczucia. Teraz po wielokrotnym stosowaniu mogę ją polecić. Cieszę się, że sięgnęłam po nią, gdyż dla mojej cery okazała się zbawieniem. Dziękuję The Body Shop za to, że jesteście fer i za waszą ciężką pracę, abyśmy my kobiety doznały więcej radości podczas dbania o siebie. 



Zapraszam : http://thebodyshopclub.pl

środa, 7 czerwca 2017

Joko - Cienie quattro Perfect your LOOK 402 Satin/Mat














Cienie od zawsze były moją miłością. Dzięki nim mogłam tworzyć na powiekach zaczarowany świat, który pozwalał mi zmieniać się w kogoś innego. Raz grzeczna, romantyczna a innym razem królowa uwodzenia. Cienie sprawiały, że tworzyłam postać, postać związaną z moim samopoczuciem. Już dawno temu przeszłam na profesjonale cienie, gdyż poszukiwanie produktów z dobrą pigmentacją pewnego razu mi się znudziło. Zupełnie dziwnym przypadkiem dowiedziałam się, że Joko ma produkty do testowania, więc zgłosiłam się. I takim sposobem zawitała do mnie paletka cieni quattro PERFECT your LOOK o numerze 402. Nie powiem, ucieszyłam się ogromnie aczkolwiek pytań w mojej głowie roiło się dużo. Jednak po kolei :) 
















Paletka charakteryzuje się małym zgrabnym opakowaniem, z wbudowanym lusterkiem i dołączonym dwustronnym aplikatorem. Wszystkie 4 kolory genialnie ze sobą współgrają przez co mamy szerokie pole manewru przy wykonywaniu makijażu. Każdy kolejny kolor jakby wchodził w ten poprzedni i ten następny. Dlaczego o tym mówię? Nie jestem fanką paletek (chyba, że tworzę je sama). Są kolory, które po prostu nie pasują mi, więc po co mają zajmować miejsce? Zazwyczaj sięgam po pojedyncze cienie. Jednak tu wybierając produkt, już ze zdjęcia na stronie www widziałam, że są zbliżone do siebie i wszystkimi mogę czarować :) Takim sposobem zdecydowałam się na paletkę! Tak ja i paletka to niebywałe. 



Ogromnie uwiodła mi pigmentacja, każdego odcienia. Każdy z nich mocny, wyrazisty. Na zdjęciach znajdziecie kolory na ręce i dodam, że są one nałożone raz. Nie nakładam wielu warstw by nie nasycać ich mocniej a przedstawić wam jak wyglądają w rzeczywistości. Wracając jednak do tego co pisałam wcześnie. Więc mamy plus za pigmentację. Kolejne co mnie uwiodło to coś co spotykam tylko w cieniach do profesjonalnego makijażu. Cienie nie obsypują się.  Wbrew pozorom jest to ważny aspekt, gdyż przyśpiesza nam wykonywanie całego makijażu. Kolejny plus? Blendowanie! Super łączą się kolory ze sobą i dzięki temu możemy płynnie przechodzić z jednego odcienia w drugi. Nasz makijaż dzięki temu staje się ciekawszy. Na sam koniec plusowania dodam, że nawet w upał cienie bez bazy trzymają się znakomicie. Kolor zostaje jaki był, więc gdy rano wychodzimy do pracy po południu wracamy z takim samym makijażem :D 



Jak to ja idealnie nigdy nie może być. Jednak sądzę, że to bardziej moje przyzwyczajenie. Kompletnie nie polubiłam się z dwustronnym aplikatorem. Nie podobała mi się warstwa i sposób używania. Mam długie pazury przez co małe patyczki zawsze doprowadzają mnie do obłędu. Przy makijażu używałam pędzli do cieni. Sądzę, że są wygodniejsze no i końcowy efekt jest dużo lepszy. 



W zdjęciach przedstawię wam makijaż jako sam makijaż bez podkładów, rozświetleń, wytuszowanych rzęs. Dlaczego? Bo zależy mi aby przedstawić cienie a nie siebie. Cienie są tu najważniejsze, gdyż z własnego doświadczenia wiem, że wybierając nieodpowiednie cienie możemy zrazić się do malowania i do czerpania radości z tej czynności. Może nie jestem mistrzynią makijażu, ale chyba nie wyszło tak źle :P 



Tu jeżeli jesteście zainteresowane jest link dokładnie do tej paletki. http://joko.pl/cienie-quattro-perfect-your-look-402-satin-mat . 

wtorek, 6 czerwca 2017

Scrub do ciała z kolagenem - COLWAY


Tym razem na tapetę wrzucę firmę Colway i ich scrub do ciała z kolagenem. Na początku powiem, że to mój pierwszy produkt z tej firmy i jestem niezmiernie miło zaskoczona działaniem. Jest to biokosmetyk oparty tylko na naturalnych składnikach oraz na składnikach aktywnych użytych w bardzo wysokich stężeniach. Luksusowy preparat z aktywnym biologicznie kolagenem oraz kryształkami cukru zatopionymi w szlachetnym oleju arganowym.  Przejdźmy jednak do konkretów. 



W skład produktu wchodzi : Kolagen, wyciąg z alg brązowych, wyciąg z aloesu, wyciąg z bluszczu, wyciąg z guarany, komórki macierzyste pomarańczy gorzkiej, rozmaryn, olej arganowy, olej ze słonecznika, olej z nasion makadamii, masło Shea, alantoina, witamina E, mielone ziarna żurawiny. Genialny skład jak widać, więc za to ogromny plus!



Jakie zadanie ma scrub? Ma pobudzić krążenie, wygładzić, odżywić i nawilżyć. Do tego zwiększyć aktywność komórek skóry i przenikanie substancji aktywnych zawartych w preparatach do pielęgnacji. Oczywiście ma oczyścić skórę poprzez usunięcie obumarłych komórek naskórka. A dla kogo przeznaczony jest produkt? Dla nastolatek i dorosłych, czyli bez ograniczeń, a jeżeli macie nadmiernie zgrubiały naskórek to z pewnością ten scrub zawładnie wasze serca :)



Moje zdanie? Tu się dopiero zacznie tragedia! Żartowałam moje drogie. Minusów szczerze nie zauważyłam. Jak wiecie z poprzednich postów lubię scruby i peelingi, gdyż moje nogi pragną być dopieszczane. Scrub świetnie poradził sobie z moją skórą. Co więcej, jest to peeling cukrowy i uwielbiam go stosować po goleniu nóg i nie ważne czy po depilatorze czy maszynce, gdyż przez to, że jest cukrowy nie podrażnia golonych miejsc. Za to w niebywały sposób nawilża moją skórę, która staje się przyjemna w dotyku jak nigdy wcześniej. Nie potrzebuję nawet balsamu, gdyż jest miękka i idealnie wypielęgnowana. O kurczę a jednak tak patrząc na produkt przypomniałam sobie mały minus :) To jest opakowanie, które ciągle płata mi figle. Pojemnik jest miękki co po użyciu sprawia trudności z zamknięciem produktu (przynajmniej mi). Brakuje mi w zestawie małej łyżeczki, którą można dobierać produkt nie martwiąc się o natłuszczenie pojemnika i późniejszego przechowywania go. I tyle. Wracając do plusów i podsumowując. Genialny scrub, z naturalnych składników dopieści naszą skórę i sprawi, że zostanie w wysokim stopniu nawilżona. Jeżeli chcecie podarować sobie niewielkim kosztem ogromny luksus to wchodźcie na stronę www.colway-kolagen.com. Polecam 






poniedziałek, 5 czerwca 2017

Dermena REGEN7 - nawilżający krem ochronny na dzień i redukujący zaczerwienia na noc.


Przybliżę wam dziś dwa ciekawe kremy, które wpadły w moje ręce. Są to produkty od Dermena : Molecule Regen7 Capiline krem redukujący zaczerwienienia na noc oraz nawilżający krem ochronny na dzień. Powiem coś o nich z osoba a potem dojdziemy do ich skuteczności razem.



Dermena Molecule Regen7 Capiline - nawilżający krem ochronny na dzień. Za zadanie ma zmniejszyć zaczerwienienia, działać ochronnie na kruche naczynka krwionośne oraz wyraźnie nawilżyć i wygładzić skórę. Przeznaczony jest do skóry naczynkowej oraz skłonnej do rumienia. Jest to jedyny produkt na rynku, który posiada wspomnianą wcześniej molekułę Regen7.



Według badań dermatologicznych po 4 tygodniach stosowania krem u 80% badanych wyraźnie nawilżył skórę i zredukował zaczerwienienia skóry. Natomiast u 76% wygładził naskórek i nadał skórze miękkości. To jest procent badanych osób potwierdzających działanie preparatu. Tu również dodam składniki aktywne w produkcie : Molekuła Regen7, Ekstrakt z alg czerwonych Corallina Officinalis, Kwercytyna, Ekstrakt z owoców Aceroli, Gliceryna, Emolienty.




Zastosowanie: Niewielką ilość kremu nakładamy rano na starannie oczyszczoną skórę (najlepiej oczyszczoną produktem z tej serii). Oczywiście nakładamy na twarz i szyję. Delikatnie wmasowujemy, wklepujemy aż do całkowitego wchłonięcia preparatu. Dodajmy, że krem stanowi świetną bazę pod makijaż.



Dermena Molecule Regen7 Capiline - krem redukujący zaczerwienia na noc. Za zadanie ma wyrównać koloryt skóry, wygładzić i uelastycznić naskórek, nawilżyć skórę i ograniczyć TEWL. TEWL to ograniczenie transepidermalnnej utraty wody z naskórka nie zaburzając funkcji oddechowych skóry. Przeznaczony jest do skóry naczynkowej oraz skłonnej do rumienia. Oczywiście jest uzupełnieniem kremu na dzień i również zawiera molekułę Regen7.



Według badań dermatologicznych po 4 tygodniach stosowania kremu 84% badanych zauważyło wygładzenie naskórka, 80% potwierdziło redukcję zaczerwienia skóry i odpowiedniego natłuszczenia skóry a 76% zauważyło poprawę nawilżenia skóry. Jakie posiada składniki aktywne? Molekuła Regen7, Ekstrakt z alg czerwonych Corallina Officinalis, Ekstrakt z alg zielonych Chlorella Vulgaris, Kwercetyna, Ekstrakt z owoców Aceroli, Olej makadamia, Masło Shea, Alantoina, Gliceryna, Emolienty.



Zastosowanie: Niewielką ilość kremu nanosi codziennie oczywiście wieczorem na starannie oczyszczoną skórę ( preparatem z tej serii). Nakładać na twarz oraz szyję. Delikatnie wmasować, klepać aż do całkowitego wchłonięcia preparatu. Stosować z pozostałymi produktami z linii Dermena capiline.



To na tyle podstawowych informacji :D Co ja mogę opowiedzieć o produkcie z własnego doświadczenia. Oba kremy mają delikatną konsystencję. Wchłaniają się szybko i co dla mnie istotne nie pozostawiają tłustego filtru na skórze. Produkt nie bryli się i super współgra z podkładem nie zmieniając jego koloru i utrzymując w świetnej formie przez cały dzień. Ciepły i dla mnie uspokajający zapach pozwala cieszyć się moim zmysłom węchu. Moja twarz rzeczywiście stała się gładsza i widocznie nawilżona. Naczynka? Nie miałam ich wiele, ale te co mnie stresowały najbardziej przygasły. Polecić produkt, mogę w szczególności tym kobietą co mają naprawdę spore problemy skórne. Kremy działają mocno więc będziecie miło zaskoczone. Ja tymczasem przekazuje je mamie, a sama zabieram się za kolejne testowanie :)