poniedziałek, 19 grudnia 2016

Danonki w saszetce. #zlapDanonki



Tym razem udało nam się trafić na akcję związaną z Danonkami w saszetce. I oczywiście jak wszystko się wali kiedy już kończyłam pisać siadł mi twardy dysk. Straciłam wszystko co miałam. Ehhhh ale wpis już z zamontowanym nowym i pustym dyskiem postanowiłam zrobić i tak. Przepraszam za małą ilość zdjęć, lecz wszystko co miałam poszło... Teraz będę mądrzejsza.



Wróćmy jednak do Danonków. Moje dwa basałyki ( 3 i 8 lat), pokochali Danonki tak samo jak ja. Oni za smak a ja za możliwość zabrania ich wszędzie! Zajmują mało miejsca, nie muszę pakować do torebki nic więcej i dają rade 6 godz być bez lodówki. Z doświadczenia wiem, że każde nasze wyjście kończy się tym, że oboje zaraz wołają jeść, więc Danonki ładnie tu rozwiązały nam sprawę. Dodam, że są dostępne w dwóch smakach : waniliowym i truskawkowym. 




Poznajmy formułę Danonków :) :
- Mocne Kości - wzbogacone są o wapń i witaminę D. Zawierają 79% mleka. 
- Pozytywna opinia IMID 
- Wysoka jakość - czyli BEZ : konserwantów, sztucznych aromatów i barwników.

Nie mam osobiście większych zastrzeżeń. Dzieci szczęśliwe wysysały Danonki z tubki bawiąc się przy tym doskonale. Pochłaniały je migiem i z wielką radością. Dookoła było czysto więc spokojnie jadąc na wycieczkę nie muszę zwracać uwagi czy ubrudzą się jak jogurtami jedzonymi łyżeczką. Same pozytywny mogę wymieniać, ale sądzę, że mała negatywna rzecz też będzie istotna :) Cukier. Przyznam, że nie jesteśmy jacyś wielce zdrowo żywiący się. Jak już kiedyś pisałam, moim zdaniem wszystko jest dla ludzi. Z umiarem, ale z życia warto korzystać. Dlatego jak w małej ilości jesteśmy w stanie ten cukier przeżyć :) Jednak taka sugestia i prośba, że może pomyśleć nad zmniejszeniem ilości cukru w Danonkach :) 



Polecam spróbować, w szczególności jeżeli prowadzicie aktywny tryb życia i lubicie pozytywnie rozpieszczać swoje dzieci :D 

A na koniec mała ściąga jakie Danonki w saszetce możemy znaleźć :) Taka wersja, gdyż każda moja obfotografowana sztuka jak pisałam na wstępie... znikła ;/ 




poniedziałek, 12 grudnia 2016

PELAVO - tak cenne wzmocnienie


Tym razem chciałam opowiedzieć o kampanii Pelavo, która jak gwiazdka z nieba spadła nam akurat gdy przeziębienie u młodszego a choroba u starszego dopadły nas w tą cudowną pogodę. Kampania ambasadorska #PELAVO #MamMocWsobie #AkademiaNiechorowania od Streetcom. 


Co oferuje nam Pelavo? :

PELAVO MULTI 3+ i 6+ (w zależności od wieku) - Przeziębienie i grypa bądź Drogi Oddechowe.



Dostępne w dwóch wariantach - od zaczynającego się wieku podania. "Zawiera wysokiej jakości, standaryzowany ekstrakt z korzenia pelargonii afrykańskiej. Standaryzacja ekstraktu to gwarancja takiej samej zawartości substancji odpowiedzialnych za działanie w każdym opakowaniu Pelavo" Produkt idealny w szczególności w okresie jesienno-zimowym (każda mama rozumie dlaczego akurat ten okres przyprowadza nas o ból głowy). Kiedy dziecko ma problemy z drogami oddechowymi, nie warto zwlekać a wspomóc go w swobodnym oddychaniu i poprawić jego odporność. Właśnie takie zadanie ma Pelavo multi. Dodatkowo zawiera ekstrakty z Lipy. 

PELAVO OSKRZELA 3+ (Oskrzela, gardło i krtań)


Podobnie jak w poprzednim występuje standaryzacja produktu. Pelavo oskrzela ma działać kojąco na gardło i struny głosowe. Przyczynić ma się ku temu porost islandzki. Produkt ma również wzmocnić odporność dzięki witaminie C oraz zawartym w nim cynku. Nie zapomnijmy, że produkt również posiada ekstrakt z Pelargonii afrykańskiej. 

PELAVO 3+ ( Nos i zatoki)



Produkt to skuteczne wsparcie dla układu odpornościowego oraz dróg oddechowych. Dzięki ekstraktowi z korzenia pelargonii afrykańskiej w naturalny sposób wspiera zdrowie dróg oddechowych.  Posiada również ekstrakt z bromelainy.

Więcej informacji znajdziemy na: https://www.pelavo.pl - co ważne tak też znajdziecie informacje dotyczące akademii niechorowania :) 



My ambasadorzy i ambasadorki dostaliśmy również genialny poradnik dietetyczny! MASZ MOC W SOBIE! Pośród wielu przepisów jest jeden, który zdobył serce moich dzieci :) I tego 8 i tego 3 letniego. Okazał się nim: KOKTAJL :D Marchewkowo-malinowy. Tym przepisem postanowiłam się z wami podzielić tutaj :) Bajecznie prosty, gdyż blendujemy szklankę malin z sokiem z marchwi. Ja użyłam własnych malin z działki. Mimo iż nie jest na nie pora to zawsze w sezonie zbiorczym odpowiednio przygotowuje je i mrożę. Takie maliny towarzyszą nam przez czas do kolejnych zbiorów. Wydaje się niby śmieszne taki koktajl ale ma bardzo dobroczynne działanie. Owoce i liście malin pobudzają czynność gruczołów potowych a wiadomym jest, że pot powoduje obniżenie temp. Posiadają magnes, potas, wapń! Wzmacniają i uspokajają układ nerwowy więc umożliwiają spokojny odpoczynek. Wywar z samych liści malin ma właściwości hamujące infekcje bakteryjne ze względu na znajdujące się w nich garbniki. Marchew zawiera niewielka ilość węglowodanów a mnóstwo utleniaczy, związków mineralnych i witamin. Beta-karoten wspomaga widzenie. Taki prosty koktajl a tak dobroczynne działanie. Do tego smakuje super i szczerze polecam nie tylko naszym pociechom ale i ich rodzicom. 



Co osobiście mogę powiedzieć na temat Pelavo? Otóż moje dzieci miały okazje ( i mają) dostawać teraz Pelavo Przeziębienie i grypa (Drogi oddechowe). Miło zaskoczył nas smak syropu. Na początku byłam pewna, że młodszy wypluje, a starszy wypije bo co ma innego zrobić ale zadowolony nie będzie. Tymczasem ku mojemu ogromnemu zdziwieniu obaj powiedzieli, że jest smaczny. Dlaczego podkreślam tak bardzo ten fakt? Ponieważ wiele razy zdarzyło się, że kupowałam różnego rodzaju suplementy diety w syropach i jak kupiłam tak oddać do apteki musiałam (nie wyrzucamy o śmietników produktów medycznych- małe rodzinne zboczenie :) ) Nie są to tanie produkty więc serce bolało, że pieniądze idą na zmarnowanie! Najważniejsze chyba czego oczekujecie to odpowiedź na pytanie czy są skuteczne?! I tu mi się robi problem. Długo ich nie stosujemy i mamy kiepskie porównanie, bo skąd możemy wiedzieć, że akurat syrop pomógł a nie co innego?  Opisze jak to u nas wyglądało i ocenicie sami. 
- Młodszy syn 3 lata (chodzi do przedszkola). Temperatury jako takiej brak ok 37 stopni C. Za to od listopada cały czas katar! Już się po starszym przyzwyczailiśmy, że to jest nie do wyleczenia. Bo jak katar mu minął szedł do przedszkola i 3 dni potem powrót. My to nazywamy stan przedszkolny :) Więc jak ktoś się znajomy pyta jak Eryk i mówimy mu, ę ma stan przedszkolny już więcej mówić nie musimy :) Dostawał Pelavo przez 8 dni. Co zauważyliśmy? Oczywiście katar minął, ale o dziwo jak wrócił do przedszkola to katar nie powrócił. Jak na razie ku naszemu zaskoczeniu katarku brak. Czy to zbieg okoliczności? Nie wiemy ale wierzymy, że Pelavo pomógł. Tutaj też pytałam o skuteczność działania mam kolegów Eryka z przedszkola ( Dostały również Pelavo -Drogi oddechowe). Zdania były podzielone, ale jednogłośnie każda z nas widzi różnicę w ponownym przeziębieniu. Wygląda na to, że organizm wspomaga doskonale. Dzieci podczas przeziębienia były mniej marudne.
- Starszy syn 8 lat (szkoła podstawowa). Również dostawał ten sam syrop. Jego objawy były większe, gdyż miał gorączkę, kaszel i katar. Przy wizycie u lekarza była diagnoza przeziębienie i spokojnie miało przejść. Tymczasem po tygodniu i znacznym pogorszeniu dostał antybiotyk. Po skonsultowaniu z lekarzem produktu Pelavo usłyszeliśmy, że to bardzo dobry wybór. Usłyszeliśmy, że przy chorobie nie wyleczy dziecka ale znacznie szybciej postawi go na nogi. Nie będzie osowiałe i takie zmęczone. Co racja to racja! Ta choroba przeszła zupełnie inaczej niż poprzednie. Czy to dzięki Pelavo? Również wierzymy, że tak ale nikt nie jest w stanie dać 100% pewności :) 
Mogę wam powiedzieć, że Pelavo w okresach jesienno-zimowych będzie gościł w naszym domu. W walce o zdrowie dzieci lubimy naturalne produkty i oczywiście produkty, które pomagają i nie zostawiają pustej kieszeni ( kupując antybiotyk dowiedziałam się ceny w naszej stacjonarnej aptece 22 zł  za 120 ml, więc nie jest źle). 



Ps. Też używam Pelavo od 4 dni i co racja to racja, samopoczucie po nim jest inne. Więcej siły mam, gorączka nie jest tak dokuczająca. Pozdrawiam 

Producentem Pelavo jest USP Zdrowie: https://www.uspzdrowie.pl/pl

czwartek, 1 grudnia 2016

Blend-a-med 3D White Luxe Perfection oraz whitening accelerator

Zestaw Blend-a-med 3D White Luxe Perfection oraz whitening accelerator.




Blend-a-Med 3D White Luxe Perfection - pasta wybielająca.



Od niej zaczynamy cały etap wybielania zębów. Jej mikrogranulki za zadanie mają zredukować aż do 100% powierzchniowych przebarwień w 3 dni. Technologia Outlast utrzymuje się długo po szczotkowaniu uczucie świeżości. Formuła z dwutlenkiem krzemu usuwa przebarwienia, fluorek sodu wzmacnia zęby, aktywne polifosforany rozpuszczają przebarwienia i chronią zęby przed powstaniem nowych.



Co mówi nam producent?
" * Trzykrotnie lepiej zwalcza przebarwienia niż standardowa wersja Blend-A-Med 3D White Luxe.
  * Zapewnia długotrwałą warstwę ochronną przed nowymi przebarwieniami.
  * Działanie potwierdzone klinicznie: redukcja do 100% przebarwień powierzchniowych w zaledwie 3 dni.
 * Rozpuszczalne mikrogranulki delikatnie usuwają przebarwienia i pozostawiają uczucie dominującej świeżości." 

Blend-a-Med 3D White Luxe Whitening Accelerator - produkt przyśpieszający wybielanie.



Identycznie jak pasta wybielająca zapewnia długotrwałe uczucie świeżości oraz delikatnie oczyszczają zęby. Cząsteczki krzemu docierają w trudno dostępne miejsca dla szczoteczki i pozwalają na dokładniejsze wybielanie. Accelerator ma wspomagać pastę wybielającą, chronić przed powstawaniem nowych przebarwień oraz zapewnić ochronę szkliwa.



Co mówi nam producent?
" * Specjalistyczny produkt intensywnie wybielający, stosowany po szczotkowaniu z użyciem dowolnej pasty do zębów.
   * Przyśpiesza usuwanie przebarwień powierzchniowych nawet w miejscach niedostępnych dla szczoteczki.
   * Utrzymuje białe zęby na dłużej i chroni przed powstawaniem nowych przebarwień.
   * Zapewnia uczucie świeżości i odczuwalny efekt czyszczenia dzięki zawartym w zaawansowanej formule cząsteczkom polifosforanów (rozpuszczalne mikrogranulki).
   * Stosować po użyciu pasty do zębów." 

Produkty wzajemnie uzupełniają się. Whitening Accelerator używamy po paście wybielającej. Dwa produkty skuteczniejsze niż jeden. Tylko pytanie moje brzmi, czy nie będzie to szkodliwe dla zębów, gdy 4 razy dziennie potraktujemy je szczoteczką elektryczną i granulkami? Ponieważ sama też zapoznałam się z innymi opiniami postanowiłam zrobić jeszcze jeden test i coś sprawdzić. Test polegał na tym, że umyłam zęby zwykłą szczoteczką do zębów. Rożnica przy szczoteczkach ogromna. 



Podczas mycia zębów szczoteczką elektryczną nie czuć było mikrogranulek. Pasta nie pieniła się za mocno. Zęby były bardziej gładkie, lśniące i bielsze. Znowu przy myciu tradycyjną szczoteczką już tak fajnie nie było. Czułam chyba każdą mikrogranulkę. Tak jakby piasek mi szorował po zębach. Pasta również mocniej się pieniła. Uczucie tak szczerze jak dla mnie bardzo mało przyjemne. Efekt wyglądy zębów był identyczny jak w szczoteczce elektrycznej. Teraz też już wiem za co kocham moją szczoteczkę i wiem, że za nic jej nie wymienię. 

Ciekawi efektów działania pasty ? : 

   Przed użyciem :


Po 2 dniach używania :


Po 4 dniach:


Po 6 dniach: 


Po 8 dniach:


Mówcie co chcecie, ale moim zdaniem różnica jest ogromna! I to całkowicie wystarczy za jakikolwiek komentarz :D Polecam, nawet bardzo polecam :D 



wtorek, 29 listopada 2016

Dove Silk Oil z Marokańskim Olejkiem Arganowym.

Zestaw Dove Silk Oil z Marokańskim Olejkiem Arganowym



Kostka myjąca - Dove Silk Oil z Marokańskim Olejkiem Arganowym.

Kostkę myjącą sprawdziłam głównie pod kątem oczyszczania skóry twarzy z makijażu. Powiem wam, że kiedy już oczyściłam oczy to efekt usuwania podkładów był bardzo szybki i przyjemny. Duży plus za to, że skóra została lekko nawilżona. A ogromny plus za to, że nie została podrażniona. Moja skóra strasznie nie lubi wacików itp. I wszystko by było fajnie, gdyby nie dzieci, które lubią wodę i mydła :). Dziwnym trafem kostka znalazła się w wannie, a osad który został po niej.... ciarki na plecach , więc urwę tutaj temat. 

Żel pod prysznic - Dove Silk Oil z Marokańskim Olejkiem Arganowym.


Moja skóra po użyciu tego produktu stała się bardziej miękka. Czy gładka? Ciężko powiedzieć, gdyż jej suchość ciężko jest powstrzymać. Efekt jakiś był, ale nie przekonałam się na tyle aby ten konkretny żel zadomowił u mnie na stałe. (Prędzej kolejny produkt będzie się u mnie pojawiał.)

Olejek do mycia ciała - Dove Silk Oil z Marokańskim Olejkiem Arganowym. 


Produkt bardzo delikatnie się pieni i idealnie zabezpiecza skórę przed uczuciem suchości. Dzięki temu możemy na jakiś czas pozbyć się kremów, balsamów, maseł czy czegokolwiek używamy do ciała. Poślizg, który zostaje na naszej skórze podczas mycia nadaje się do używania podczas golenia nóg. No, która z nas nie użyła czasem zamiennika? Takie zastosowanie osobiście stosuje bardzo często i ten produkt całkowicie się do tego nadaje. Po prysznicu jeszcze przez około 3,4 godziny czułam delikatność mojej skóry. ( Wierzcie mi przy suchej takie działanie jest bardzo pożądane). W kolejnych godzinach też wyczuć można było nawilżenie ale już nie tak mocna jak na początku. Olejek sprawdziłam też dolewając go do wanny do kąpieli. Skóra aksamitna, nawilżona i bardzo przyjemna w dotyku. Co bardzo mnie zaskoczyło pozytywnie? W wannie nie został tłusty osad, który tak często i tak bardzo doprowadza mnie do szału. Lubię produkty, które pomagają nam poczuć się pięknymi ale i jestem na tyle pedantyczna - czyścioszka, że momentalnie patrzę czy zostawiają jakieś ślady. Produkt całkowicie spełnił moje oczekiwania.

Podsumowując :) Cała seria Dove Silk Oil  Marokańskim Olejkiem Arganowym z pewnością wybija się ponad tradycyjne produkty z Dove. Jak dla mnie delikatnie ostry zapach, lekko słodki a zarazem jedwabisty doskonale wpasował się w mój rytm. W zależności od samopoczucia i nastroju wyczuwam w nim inne nuty zapachowe, co sprawia, że kąpiele, prysznice za każdym razem dają inna przyjemność. Widoczna poprawa kondycji mojej skóry nastąpiła po ok 2,3 tyg. Uważam to za krótki czas. Jednak do tej pory wspieram się terapią emolientową, gdyż w szczególności zima moja skóra wciąż woła o więcej. Seria Dove Silk Oil jest moim zdaniem przeznaczona dla kobiet, które chcą coś więcej wnieść w swoje życie. Dla kobiet, które nie lubią rutyny. 

Volume Million Lashes Fatale - L'oreal Paris

Volume Milion Lashes Fatale



Ta mascara spełniła moje oczekiwania. Sprawdziła się doskonale, dając zabójczą objętość moim rzęsą. Ba a nawet więcej. Sprawiła, że moje rzęsy zostały idealnie rozdzielone. Moje spojrzenie stało się wyjątkowo uwodzicielskie. Co ze szczoteczką? Wyciągając szczoteczkę z opakowania zaskoczona zostałam idealnym rozłożeniem tuszu na niej. Dzięki temu aplikacja była szybka i niezmiernie łatwa. Aplikacja odpowiedniej dozy tuszu bez grudek, co idealnie odzwierciedla się na rzęsach. Trwałość? Spokojnie bez poprawek wytrzyma do 10 godzin ( przynajmniej u mnie). Oceniając produkt spokojnie dam mocną 9 na 10! Dlaczego w ten sposób oceniam punktowo? Gdyż wygląd moich rzęs jest dla mnie niezmiernie ważny. Wiadomo atuty musimy podkreślać i możemy to zrobić dzięki Volume Million Lashes Fatale.




The Collosal Go Extreme Volum Express Mascara - Maybelline

Maybelline - The Collosal Go Extreme Volum Express Mascara


I mamy tutaj małe cudeńko w żółtym opakowaniu. Ogólnie oceniam ten tusz dobrze. Strasznie nie przemawia do mnie opakowanie, gdyż osobiście źle mi leży w dłoni, co z czasem utrudnia mi makijaż w tzw. biegu. Przejdę teraz do trochę ważniejszych rzeczy. Jeżeli chodzi o sam tusz to jestem ogromnie z niego zadowolona. Rzęsy rzeczywiście zyskują objętość a sama szczoteczka jest tak skonstruowana, że genialnie je podkręca. Tusz wytrzymuje dość długo ( u mnie około 8,9 godz bez kruszenia się). Znalazłam też dla mnie bardzo duży minus. Kiedy wyciągam szczoteczkę z opakowania, to zostaje na niej za dużo tuszu i nie jest on równomiernie rozłożony. Przez co na rzęsach powstają zgrubienia, które doprowadzają mnie do szału. Kiedy mam czas obcieram brzegi szczoteczki i idealna ilość ląduje na moich rzęsach, jednak ja nie poszukuje tuszu, przy którym muszę się namęczyć. Co do skuteczności i zapewnień producenta o efekcie i trwałości nie mam nic przeciwko. 

Eveline - Express Face Care 2w1 i 5w1.


Tym razem postanowiłam opisać produkty, które z przyjemnością będę zabierać na wyjazdy :) 

Eveline - Express Face Care 5w1.


To akurat mój faworyt, dlatego od niego zacznę. Zastosowanie : Mleczko do demakijażu, peeling wygładzający, maseczka przeciw trądzikowa, krem nawilżający. Przeznaczony jest do cery mieszanej i tłustej ( akurat zimowa pora roku sprawia, że skóra moja robi się potwornie tłusta :( ) Zawiera kwas sylicylowy oraz kompleks matujący zincidone. 
Skuteczność? Jak dla mnie rewelacja. Jeden produkt całkowicie spełniający moje potrzeby. Skóra stała się bardziej delikatna, zmatowiona i co ważne odzyskała kolor. Zapach produktu nie zachwyca, ale jego skuteczność całkowicie tak. A porównując ilość miejsca w walizce jednego a pięciu produktów... niezastąpiona. 

Eveline - Express Face Care 2w1 (różowy)


Zastosowanie: Oczyszczające, nawilżające i redukujące zaczerwienienia. Przeznaczony jest do skóry suchej i naczynkowej. ( Czyli całkowicie nie moja bajka. Jednak podarowałam produkt koleżance.) Zawiera kwas hialuronowy oraz olejek migdałowy silidine. 
Skuteczność: Skóra pozostała ładnie oczyszczona. Nawilżenie dość małe i zaszła potrzeba użycia dodatkowo kremu nawilżającego. Zaczerwieniania zmatowiały, ale nie na tyle by efekt był zachwycający. Zapach również dość denerwujący. Wręcz szorstki i mało delikatny. 

Eveline - Express Face Care 2w1 (niebieski)


Zastosowanie: Delikatne oczyszczenia i głębokie nawilżenie. Przeznaczony jest do skóry normalnej i wrażliwej. (Mogłam podpiąć pod siebie, ale inna koleżanka idealnie odpowiadała tym cechom) Zawiera algi laminaria, masło shea, kompleks witamin A, E, F. 
Skuteczność: Tu koleżanka poparła Eveline i stwierdziła: "oczyszczona i nawilżona skóra jak nigdy wcześniej". "Nie sądziłam, że jeden produkt może zdziałać tak wiele". Skóra na tyle była nawilżona, że nie było potrzeby używać innych produktów dodatkowych. Zapach? Najprzyjemniejszy z tych trzech produktów, jednak nie oszukujmy się fanką zapachu nie będę :)

Dodam jeszcze, że produkty są genialnie proste w obsłudze. Oprócz miejsca, zaoszczędzają dużo czasu. Kompleksowa pielęgnacja do mnie przemawia i z pewnością Express Face Care 5 w 1 zawsze znajdzie swoje miejsce na mojej półce.

piątek, 9 września 2016

Muszę się czymś pochwalić :) The Body Shop - British Rose, Fresh plumping mask




Zgłosiłam się do testów na stronie http://thebodyshopclub .pl . Nie sądziłam, że uda mi się testować, gdyż kompletnie tej firmy nie znałam. No może kłamię troszkę, gdyż wiedziałam, że istnieje, ale ceny mnie odstraszały i sklep zawsze omijałam szerokim łukiem. Utarło się u mnie i znajomych, że kosmetyki niczym się nie wyróżniają i płacimy bardziej za firmę a nie, jakość. Kiedy dostałam @, że zostałam testerką byłam miło zaskoczona. Fajnie, że taki mały żuczek jak ja może sprawdzić działanie produktu. Jestem zwykłą dziewczyną a nie jakąś super blogerką, która dostaje za free rzeczy, aby o nich dobrze pisać. Cieszy mnie fakt, że firma postanowiła postawić na szczerą opinię a nie owijanie w bawełnę, aby natłuc sobie pozytywy. Przejdźmy teraz do samej maski.



Maska odświeżająco - kojąca z angielskiej róży. (Spisując z opakowania:) Jest " Do skóry potrzebującej głębokiego nawilżenia i ukojenia, by odsłonić naturalny różany blask skóry. Inspirowana europejskimi rytuałami kąpielowymi. Nasza odświeżająca żelowa maska to esencja prawdziwie naturalnych składników.
Różane płatki i esencja ręcznie zbieranych róż z Wielkiej Brytanii, uzupełniają w skórze rezerwy wody.
Olejek z chińskiej dzikiej róży bogaty w kwasy tłuszczowe omega 3 i 6 wzmacnia i tonizuje skórę.
Organiczny aloes z Meksyku ( Community Trade), łagodzi i koi skórę.
Efekt natychmiastowy: Skóra jest nawilżona, mocno wygładzona, jedwabiście miękka i tonizowana.
Efekt jak po zabiegu kosmetycznym: Skóra jest pełna młodzieńczego blasku.



Sposób użycia: Nałóż na oczyszczoną skórę twarzy, omijając okolice oczu. Zmyj po 5-10 min ciepłą wodą. Używaj 2-3 razy w tygodniu."

Opakowanie: Szklane, bardzo eleganckie. Idealnie nadaje się, by podkreślić wygląd łazienki. Nie ma się czego wstydzić, a wręcz jest czym się pochwalić. Produkt pakowany w osobny kartonik, by szkło nie uległo zniszczeniu. Pojemność słoiczka: 75 ml.

Cena: Na opakowaniu umieszczona jest: 99,90 zł. ( Zanim zaczęłam jej używać wydawała mi się kosmiczna).

Inne maski: Jest ich łącznie 5 i tu wam podam link do strony: http://thebodyshopclub.pl/project/maski-superfood

Zapach: Bardzo, ale to bardzo różany. Delikatny, przyjemny a do tego, gdy już maskę mamy na twarzy, to zapach bardzo uspokaja. Ja osobiście po nałożeniu maski zaprzestałam robić wykonywaną czynność. Usiadłam, zamknęłam oczy i postanowiłam odpocząć. W końcu te 10 min odpoczynku też mi się należy, a maska dała mi takie wonne odprężenie, że potem działałam ze zdwojoną siłą.



Wygląd maski: I tu już tak kolorowo nie jest :) Kleista, żelowa a momentami glutowata. Wyraziście widoczne kawałki płatków róży. Więc do kleistej mazi dochodzą dziwnie wyglądające farfocle :) No naprawdę, sam wygląd dla mnie bardzo nieciekawy. Pewnie dlatego, że przyzwyczajona jestem do tanich masek, które zawsze są jednobarwne, gładkie, tanie a ich skuteczność jest równa zeru. Dodam, że maska jest na tyle gęsta, że nie spływa z twarzy. Wystarczy mała ilość, by równomiernie ją rozłożyć, przez co jest oszczędna.

Skuteczność: I tu moje zaskoczenie sięgnęło zenitu :) Słuchajcie różnica w wyglądzie skóry była diametralna. Nie tylko w zewnętrznym wyglądzie, ale i w dotyku. Delikatna, jedwabista i bardzo miękka. Jej koloryt znacznie się poprawił. Sprawdziłam również jak zadziała w innym przedziale wiekowym. I tak: U mnie, czyli 30+ efekt genialny jak pisałam wyżej. W 50+ efekt ciut słabszy. Taki jak u mnie został dopiero osiągnięty po 2 tygodniach ( to było ok 6 użyć). U mnie efekt był bardzo widoczny już po trzecim użyciu, za co jestem bardzo wdzięczna.



Podsumowanie: Czy zmieniłam zdanie o The Body Shop? Czy Maska mnie przekonała? Otóż w większości tak. Poczytałam i dowiedziałam się trochę na temat samej firmy. Jej reguły, zgodność z naturą, produkty 100% wegetariańskie i mnóstwo tego typu rzeczy sprawiają, że cena rośnie. W tym wypadku wolę wydać więcej i wiedzieć, co kupuje. No ba, więc nie płacimy za nazwę firmy, ale za uczciwość i mądrą ideę, którą firma niesie. Do tego produkt, który testowałam przyniósł mi pozytywny rezultat! Osiągnęłam cel, jaki producent opisał a nie wmawiałam sobie, że to może z moją skórą jest coś nie tak, gdy produkt nie zadziałał. Tu mam sprawdzona maskę, więc sądzę, że kolejna, po którą sięgnę będzie również z tej serii. Liczy się skuteczność a na skuteczności niby nie oszczędzam. Potem jednak wychodzi, że jest oszczędność. Dlaczego? Bo mam jeden porządny produkt a nie 50 nieskutecznych, za które sumując okazało się, że zapłaciłam dużo więcej:) Wystawiam opinię dopiero teraz gdyż zależało mi, aby sprawdzić dokładnie maskę. Pozdrawiam was serdecznie i do zobaczenia w The Body Shop! Sklepie dla świadomych kobiet :* Buźka


http://thebodyshopclub.pl/konkurs-zostan-testerka?rhash=863db3d35822ef6b17c1c3a2d83862a6



sobota, 13 sierpnia 2016

Le Petit Marseillais - "Framboise & Pivoine (Malina i Piwonia)" , "Masło Shea i Akacja" oraz "Masło Arganowe, Wosk Pszczeli i Olejek Różany".




Swego czasu testowałam inne produkty, które jak mogliście przeczytać wcześniej nie do końca dawały mi satysfakcję. Jestem dość wymagającą osobą i staram się dopasowywać produkty tak aby dawały mi 100% przyjemności. Rozpieszczały moją skórę ale i zmysły. Jak to wyglądało w przypadku tych trzech produktów?

Le Petit Marseillais - Framboise & Pivoine (Malina i Piwonia) - Kremowy żel pod prysznic. 
Nawilża i odżywia. 


Przy tym produkcie moje serce zdobył zapach. Utrzymuje się bardzo długo jak na tego typu produkty. Zapach maliny całkowicie moim zdaniem zagłusza piwonie co akurat w moim przypadku jest tylko zaletą. Po całym dniu wąchania mojej skóry olśniło mnie dlaczego tak bardzo akurat ten zapach przypadł mi do gustu. Przypomina mi Mambę ale taką z czasów dzieciństwa. Ta dzisiejsza niestety  już tak nie pachnie. Produkt zapunktował też szybkim mydleniem się. Naprawdę bardzo mała ilość produktu starcza by otulić nasze ciało delikatną pianą. Co za tym idzie? Oszczędność. Tylko jak tu użyć małą ilość, kiedy jego konsystencja jest tak kremowa i przyjemna, że chce użyć się go jeszcze więcej. Ale my tu pitu pitu a co z jego skutecznością? Ku mojemu zdziwieniu skóra stała się delikatniejsza, bardziej gładka. Nie zostawia tłustego efektu a czuć jak wchłania się w skórę. Jednak mimo wielu plusów to nie jest mój numer jeden. Nie ma tego czegoś, że na pewno bym go nie zmieniła. Moja skóra pragnie czegoś więcej  więc...

Le Petit Marseillais - Masło Arganowe, Wosk Pszczeli i Olejek Różany - Pielęgnujący balsam do mycia.
Intensywne odżywianie.


Dokańczając poprzedni opis - ...więc na ratunek mojej skórze przyszedł ten właśnie produkt. Skóra? Marzenie! Delikatna, miękka i zaskakująco przyjemna w dotyku. O dziwo nawet mąż zauważył różnicę i zapytał czy zmieniłam balsam. Jak uświadomiłam go, że to balsam do mycia dał taki efekt to nie mógł uwierzyć. Co jeszcze mogę o nim powiedzieć? Ten produkt nie pieni się tak dobrze jak poprzedni. Nie przeszkadza mi to gdyż jego skuteczność bierze górę. Jedyne co mi przeszkadza to zapach. Kompletnie nie jest to moja nuta zapachowa. Zapach jest dla mnie za mdły. I tu dobra rada, bo na skórze pachnie zupełnie inaczej niż w opakowaniu. Nanieście malutką kroplę na skórę i rozprowadźcie ją. Poczekajcie aż przegryzie się z waszą skórą i wtedy oceńcie czy zapach wam odpowiada. 

Le Petit Marseillais - Masło Shea i Akacja - Pielęgnujący krem do mycia.
Intensywne nawilżanie. 


 Przejdźmy do trzeciego produktu i moim zdaniem najcudowniejszego. Miła, gęsta i aksamitna piana przy bardzo małej ilości produktu kojąco otula nasze ciało. Delikatny, spokojny zapach pobudzał moje zmysły i sprawił, że zrelaksowana byłam jak już dawno nie. Sprawił, że siedziałam w wannie tak długo, że dzieci dobijały się do łazienki. Nie chciało mi się nic! Czytałam sobie książkę i świat na chwilę się dla mnie zatrzymał. Kochani jak mi tego brakowało. Nie sądziłam, że krem do kąpieli sprawi, że zregeneruje siły tak szybko. ( Mąż się śmieje, że go wyrzuci albo wybuduje dodatkową łazienkę :) ) Do tego dodam już tylko czysty fakt, że skóra nawilżona idealnie. Gładka, miękka i jedwabista. Pokusiła bym się nawet aby porównać ją do satyny. Moi drodzy mogę powiedzieć, że pielęgnujący krem do mycia Masło Shea & Akacja to majstersztyk w swoim gatunku i polecić byście przekonali się sami. 

Pozdrawiam serdecznie - dumna #AmbasadorkaLPM

Ps. Takie małe prezenciki dla kumpelek, znajomych i rodziny :) Próbeczka i  karta do rejestracji :)






poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Nivea Creme Care - Krem do oczyszczania twarzy.



Tu postaram się być delikatna, gdyż mam wielki szacunek do firmy Nivea. Mało kiedy zdarza mi się, że produkty od niej nie przypadają mi do gustu. I tak właśnie z przykrością muszę stwierdzić, że to jest jeden z tych produktów. I nie chodzi tu o skuteczność. Zacznę jednak od początku. Jest to produkt, który został dostarczony przez wizaż do testowania. Nie dla mnie ale dla bliskiej mi osoby. Ponieważ zawsze testujemy wszystko razem więc i ja załapałam się na ten produkt. Z samą funkcją oczyszczania ciężko było by mi polemizować. Tu produkt spisał się nieźle. Tak jak obiecano nie wysuszył skóry a ją nawilżył. Jak dla mnie za mocno. W sensie takim, że skóra była bardziej lepiąca i błyszcząca. Nie powiedziała bym, aby przyniosło to jakiekolwiek pozytywne działanie. Nie piszę zazwyczaj o zapachach ale w przypadku tego produktu muszę to zrobić. Klasyczny zapach kremu Nivea w produkcie do oczyszczania twarzy jest całkowicie nie dla mnie. Mimo, że lubię ten zapach to już przez tyle lat wbił mi się w głowę jako krem, że tu myjąc twarz wcierałam odruchowo produkt w dłonie. Jak dla mnie takich cyrków się nie robi. Nie jestem w stanie potwierdzić czy produkt jest skuteczny całkowicie, gdyż po paru zastosowaniach a dokładnie trzech miałam dość. Bardzo się cieszę, że mogłam go przetestować, bo gdybym poszła do sklepu i go zakupiła musiała bym komuś go oddać czy co gorzej wyrzucić. Nie jestem w stanie przebić bariery zapachowej. Pozdrawiam serdecznie

Cece Med - Polki mówią stop wypadaniu włosów. CeCe of Sweden


Taki oto zestaw przyszedł w ramach akcji Polki mówią STOP wypadaniu włosów od Cece Med (Cece of Sweden). W jego skład wchodzą: 

Szampon do włosów: Jest wydajny, ma gęstą konsystencję i cudownie się pieni. Piana jest bardzo delikatna a zarazem gęsta. Mycie głowy sprawiało mi ogromną przyjemność. 


Odżywka do włosów: Ta znowu jest dla mnie za gęsta. Ciężko było mi równomiernie ją rozprowadzić na skórze głowy. Nie dała mi podczas używania pozytywynych odczuć. Przypominam, że nie mówię tu o efektach ale na razie o samych odczuciach podczas używania produktów. Jak dla mnie mało wydajna. 


Ampułki do włosów: (Fajnie bo ampułki po otworzeniu można zamknąć). Ile ja się razy zestresowałam używając tych kapsułek to nie mieści się w głowie. Oddzielenie każdego pasma by dokładnie rozprowadzić płyn na skórze głowy sprawiało, że miałam wszystkiego dość. Moje gęste, plączące się włosy nie chciały ze mną współpracować a ja czasami miałam ochotę to wszystko odłożyć w kąt. Całe szczęście po ok 1,5 tyg weszłam w wprawę i czas rozprowadzania ampułek ogromnie się skrócił. Duży plus za to, że włosy się po nich nie przetłuszczają i nie ma efektów ubocznych np. podrażnień. Teraz jak mam wprawę mogę powiedzieć, że są wydajne i wygodne w użyciu bo jeszcze jakiś czas temu powiedziała bym, że nie :).  


Lotion do włosów po zakończeniu kuracji: Dopiero zaczęłam stosować by podtrzymać efekt. Potem chcę zrobić dwa miesiące przerwy i ponownie zrobić całą kurację. Dlaczego? Nie chcę by skóra głowy się przyzwyczaiła, a efekty mnie przekonały. 



Powiem wam, iż na początku bardzo sceptycznie podeszłam do tej kuracji. Moje włosy są tak oporne, że byłam pewna iż nie poskutkuje. Przyznam.... tak głośno powiem, że moje włosy wypadały garściami i nie możliwym było uczesać się i wyjść z łazienki nie odkurzając podłogi ;/ Zawsze tak miałam i była to już kwestia przyzwyczajenia. Szczęście w nieszczęściu, że i tak mam tak dużo włosów. Gdy zaczęłam używać kuracji moje podejście diametralnie się zmieniło. Włosy stały się milion razy bardziej miękkie. Spokojnie mogłam odstawić wszelkie odżywki w sprayu ułatwiające rozczesywanie. Co za tym szło? Mniej włosów wyrywałam szczotką! Stały się dużo bardziej lśniące, mocniejsze i przestały się łamać, kruszyć. Kuracja ujarzmiła je więc i prostownica zeszła na dużo mniejszą temperaturę. Teraz zaczęłam szukać nawet prostownicy o lepszych parametrach bo szkoda mi się zrobiło moich włosów (są tak ładne) by znęcać się nad nimi. Wcześniej było mi to obojętne. Poddałam się, a teraz zaczęłam o nie walczyć gdyż zauważyłam, że warto. Ogromnie zmniejszyło mi się wypadanie włosów. Ile mam teraz rano więcej czasu gdy nie muszę odkurzać łazienki. Niby śmieszne ale dla mnie to bardzo ważne. Świetnie, że Cece Med wyprowadziło mnie z błędu, że z moimi włosami nie da się nic zrobić bo ten typ tak ma. ( I tu śle pozdrowienia moim fryzjerkom...). Kochani jeszcze jedna sprawa. Nie było tak kolorowo od samego początku. Pierwsze dwa tygodnie kuracji to horror, udręka i stres. W szczególności, że włosy na początku wypadały mi jeszcze bardziej i byłam na cienkiej linii aby rzucić tę kurację w kąt. Bałam się, że jak dalej tak będzie to zostanę łysa. Pierwsze pozytywne efekty pojawiły się po 2 tyg stosowania, a po 4 były już genialne. Ostatnia sprawa. Uprzejmie donoszę, że pojawiło się mnóstwo "baby hair", tak to prawda! Wcześniej też myślałam, że ściema. Dziękuję za uwagę ;) Pozdrawiam