wtorek, 26 września 2017

#truskawkowylpm #twojachwilalpm #ambasadorkaLPM

Mniami - truskawka się szykuje :)



Poczuj męską naturę - Le Petit Marseillais - Żel pod prysznic 3w1 mięta i cytrusy


Zajrzyj do świata Le Petit Marseillais - tak zaczyna się kolejna kampania ambasadorska. Nasz nowy członek rodziny żeli pod prysznic :


Tym razem główny nacisk kładziony jest na nową linię męską. Ja, a dokładnie mój mąż i co później się okazało starszy syn dostaliśmy do sprawdzenia wariant zapachowy Mięta i Cytrusy. Dodam, że na rynek weszły również : Drzewo Cade oraz Minerały i Drzewo Cedrowe. Zacznijmy jednak od samego początku.


Mięta i cytrusy to połączenie pobudzające ciało i umysł. Kiedy dotarła do nas paczka, ja wiedziałam co się w niej znajduje, natomiast dla męża była to zupełna zagadka. Dałam bo przesyłkę i czekałam aż ją rozpakuje. Gdy pierwsza warstwa kartony została otworzona, mąż pierwsze co powiedział; " O Le Petit Marseillais - tylko nie rozumiem dlaczego dla mnie, jeżeli to są produkty dla kobiet". Uśmiechnęłam się szeroko, nic nie powiedziałam i czekałam aż otworzy dalej. Ojj jakie było jego zdziwienie gdy zobaczył żel dla mężczyzn. Pierwsze co to powąchał żel a dopiero potem doczytał, że to nie tylko żel pod prysznic ale do twarzy i włosów. To już był drugi plus jaki zdobył nowy produkt. Potem sięgnął po żel, który był dołączony dla mnie Algi Morskie i Minerały Morskie i stwierdził, że jego jest fajniejszy. No tak teraz jak jest linia męska to jego jest fajniejszy, a jeszcze tak niedawno podbierał mi właśnie ten wariant zapachowy. Wracając jednak do żelu męskiego. Chwilę później wrócił nasz starszy syn, zobaczył żel na stole w kuchni i wręcz zgarnął go szybkim ruchem, twierdząc " O mama mój zapach to domyślam się, że dla mnie". Zaczęliśmy się śmiać z mężem i wytłumaczyliśmy, że może go zabrać ale ma się dzielić z ojcem. No końcem końców kupiliśmy drugi bo jeden zużywał za dużo i drugi się denerwował, który to już zostawimy dla siebie. 


Oczywiście jak to ja, drogą plotkową szybko rozprowadziłam informację, że jest u mnie już ten żel dla facetów. Mężczyzna nie odezwał się ani jeden, ale ich żony ( moje koleżanki) wręcz błyskawicznie. Z tego co się dowiedziałam, to nie tylko moi mężczyźni będą pielęgnować siebie Le Petit Marseillais. 



Jedno co jeszcze dodam, to fakt, że mi też całkowicie zapach przypadł do gustu. Nie podbieram im żelu, ale przyjemność sprawia mi zapach w łazience, gdy któryś z moich chłopaków bierze prysznic. #poczujmeskanature #ambasadorkalpm


czwartek, 21 września 2017

Klairs Midnight Blue Youth Activating Drop


I zaczynamy bo coś już powiedzieć mogę. Jednak od początku. Dzięki SkinGarden miałam okazję testować Klairs Midnight Activating Drop. 
Według załączonego na opakowaniu tłumaczenia jest to : Delikatna pianka myjąca z ekstraktem z nagietka. Oczyszcza, odświeża. Idealna dla skóry wrażliwej. ( Zgłupiałam gdyż jest to w rzeczywistości serum do twarzy ) 
Składniki mamy patrzeć w Ingredients. Więc przeglądam opakowanie i widzę : sh- - Oligopeptide-1, sh- Polypeptide-1, Butylene Glycol, Vaccinium Angustifolium, Bluberry Fruit Extract, Sorbitan Sesquioleate, PEG - 60 Hydrogenated Castor Oil, Chlorphenesin, Guaizazulene, Ethylexylglycerin, Adenosine :) Zrozumiałyście coś? Ja na początku nie ale szczęście kopiuj wklej nazwę i google. Składniki dało się przetłumaczyć i jest ok. 
Stosowanie : Stosuj na noc na oczyszczoną skórę. Za pomocą dłoni rozprowadź równomiernie 3-4 krople produktu na twarz. Zaleca się użycie produktu jako pierwszego kroku pielęgnacji. 
Potem już są wymienione adresy i fakt, że nie testowane na zwierzętach. 
Wiecie, gdybym zamówiła taką "piankę myjącą" to w domu coś by mnie trafiło bo to pianka myjąca oczywiście nie jest :D 


Tak jak udało mi się przetłumaczyć samej Klairs stosujemy na dokładnie oczyszczoną twarz. Nakładamy dzięki aplikatorowi 3,4 krople i wmasowujemy. I jak w opisie wyżej niech to będzie nasz pierwszy krok pielęgnacji zaraz po oczyszczeniu. Dlaczego? Ponieważ jeżeli nałożymy go na wcześniej nawilżoną cerę może to zmniejszyć jego skuteczność i wchłanianie. Do tego płyn nie jest oleisty, jest dosłownie jak woda i dość ciężko go wklepać. Przy natłuszczonej twarzy spłynął by o wiele szybciej. 
Do czego on tak naprawdę jest : Ma działać przeciwzmarszczkowo! Opóźniać powstawanie zmarszczek dla ludzi w wieku ok 20 lat, a niwelować już istniejące dla ludzi pow 30 lat. Zwalcza wolne rodniki, wzmacnia kolagen i chroni przed szkodliwym promieniowaniem UV. A do tego poprawiać ma elastyczność skóry, rozjaśniać ją i rozświetlać oraz wyrównywać koloryt :) Kiedy możemy widzieć poprawę? Tego nie wiadomo, a przynajmniej ja nie wiem. Dużo tego prawda? A jak to wyglądało w moim przypadku. 


Oczywiście jak tylko doszło serum, jeszcze nie znając jego działania ani tak naprawdę do czego ma służyć, zapoznałam się z instrukcją obsługi i wieczorem serum wylądowało na mojej twarzy. Siedziałam przed lusterkiem i obserwowałam czy coś się zmieni. Wiecie mam takie cudeńka co efekty widać natychmiast więc i tu takiego jakiegoś WOW się spodziewałam. No i siedziałam, a tu nic. Ani spektakularnego nawilżenia, ani oczyszczenia, ani rozjaśnienia. Wiecie jeszcze wtedy nie wiedziałam do czego produkt ma służyć. Tak mi się lepiej testowało, bo mogłam zaobserwować realne zmiany i nie podlegać sugestii, że je widzę. Przez kolejne dni było identycznie. Dopiero piątego dnia rano po obudzeniu zauważyłam, że skóra  jest nieco jaśniejsza - bardziej promienna i napięta, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie wiedziałam, czy to efekt Midnight Blue czy efekt, że w końcu się wyspałam :D Jedak, ta zmiana towarzyszyła mi przez cały dzień, a przez kolejne stawała się bardziej widoczna. 
Jestem już po 30tce i zmarszczki mam. Tak właśnie mam zmarszczki, moje kochane. Nie duże więc i mi nie przeszkadzają. W sumie może jestem nieliczna, wśród znajomych co tych zmarszczek nie usunęła, ale ja bardzo sobie cenię naturalność i wchodzenie w kolejne lata życia z godnością. Naciąganiu mówię nie! I jak to ja znowu zboczyłam z tematu. Jednak do niego wracając. Po tygodniu używania Klairs odnoszę wrażenie, że zmarszczki - a w szczególności te przy oczach wyglądają jakby się wypełniały. Jednak na tą chwilę, ta różnica jest bardzo minimalna. Sądzę jednak, że jeżeli stosować Activating Drop regularnie ta różnica może stać się większa, gdyż wszystko na to wskazuje. 
Największy efekt jaki mogłam zauważyć to spore rozjaśnienie cieni pod oczami. W tych miejscach różnica jest spektakularna i to w tak krótkim czasie. Od dawna próbowałam je zniwelować i nic nie przynosiło takiego efektu jak Klairs. 


Co mogę jeszcze dodać. Moja cera jest wrażliwa i często reaguje dziwnie na produkty. Tym razem skutków ubocznych nie zauważyłam, co dla mnie jest ogromnym atutem! 
To by było na tyle. Używam sobie dalej i obserwuje w lusterku zmiany. Początkowo miałam zamiar opisywać każdy dzień, jednak jak efektów przez pierwsze 3 nie było widać to i nie miałam co pisać. Na lepsze wyszło pisząc jedną konkretną recenzję. I wam się będzie lepiej czytać. Jeżeli macie jakiekolwiek pytania to z chęcią na nie odpowiem :) Oczywiście jak będę znała odpowiedź :* Pozdrawiam 
Ps. Opakowanie robi furorę na mojej toaletce i kto nie przyjdzie to pierwsze co robi pyta O Klairs :D 
Ps 2. W sumie doszłam do wniosku, że dodam jeszcze małą informację o składnikach. Tak na szybko. Guaiazulene jeden z głównych składników łagodzi podrażnienia, przyśpiesza proces stanów zapalnych skóry i odpowiada za niebieską barwę produktu. sh-  Oligopeptide-1( EGF) i sh- Polypeptide-1 (bFGF) to substancje naturalne produkowane przez nasze ciało odpowiadające za jędrność i gładkość naszej skóry. Rozświetlają, wyrównują koloryt a także poprawiają elastyczność. 
Ps 3. Jeżeli zamierzacie nabyć produkt to pamiętać należy aby go trzymać z dala od promieni słonecznych i nadmiernego ciepła, gdyż to zmniejsza jego efektywność.


 Podziękowania dla www.skingarden.pl za możliwość poznawania nieznanego :) 


poniedziałek, 18 września 2017

L'oreal Paris - Infaillible Total Cover.



L'oreal Paris - Infaillible Total Cover czyli paletka z korektorami do twarzy. Do czego w ogóle służą korektory? Otóż ukrywamy nimi niechciane przebarwienia, cienie czy zaczerwienienia. Każdy korektor ma kremową konsystencję i najlepiej nakładać go gąbeczką lub wklepywać palcami. Posiadają bardzo wysoki stopień krycia więc produkt jest bardzo oszczędny. Przyznam, że początkowo sprawił mi małe problemy, lecz metodą prób i błędów dość szybko paletkę opanowałam. Jako, że to produkt specjalistyczny jest bardzo trwały. W ciągu dnia nie są potrzebne poprawki i co dla mnie ważne jest odporny na ścieranie. 



W opakowaniu znajdziemy 5 kolorów, które doskonale wpasują się w nasze potrzeby. Trzy pierwsze korektory to odcienie nude. Są one najbardziej uniwersalne i doskonale maskują niedoskonałości i cienie pod oczami. Przypominam aby nie przesadzić z ilością :> Następny mamy fiolet. Jego zadaniem jest rozjaśnienie cery oraz wyrównanie jej kolorytu. Sprawdza się genialnie. Zielony używamy na popękane naczynka, zaczerwienienia i rumieńce. Mamy możliwość zrobienia doskonałej i idealnej w każdym milimetrze bazy pod makijaż. 



Co osobiście mnie zaskoczyło. Mimo, że konsystencja jest bardzo mocno kryjąca to nie tworzy efektu maski na twarzy. Nie podkreśla rozszerzonych porów i twarz pod nimi oddycha. Po zmyciu nie zauważyłam czerwonych plamek ani jakiegokolwiek innego podrażnienia twarzy. Na co dzień jej szczerze nie używam ale jest moim ratunkiem na wielkie wyjścia czy jak coś koniecznie muszę zamaskować. Używam jej od miesiąca i konsystencja się nie zmieniła. Mimo, że nie oszukujmy się cena nie należy do łatwych do przełknięcia to sądzę, że warto w nią zainwestować. Rekompensuje cenę skuteczność, krycie, mega duża trwałość oraz oszczędność. Luksus w niezwykle stylowym opakowaniu. 



piątek, 15 września 2017

Mediq Skin Plus - żel punktowy do cery trądzikowej.


Mój kochany Wizaż wie jak o mnie dbać. Wie czego potrzebuję i co mi podsunąć by osiągnąć zadowolenie. Nowość, z którą miałam okazję się zapoznać to Mediq Skin - żel punktowy do cery trądzikowej. Trądzik tylko przy dojrzewaniu? Bujda! Dotyczy dużej ilości kobiet i każda z nas pewnie nie cierpi go równie mocno jak ja. Co to w ogóle jest Mediq Skin Plus? "To specjalistyczny wyrób medyczny stosowany w profilaktyce powikłań trądzikowatych  wywołanych czynnikami zewnętrznymi." Spisałam z opakowania :P Jak ma za zadanie działać? Sam żel nie zapychając porów tworzy niewidoczną warstwę i tym samym ochrania naszą skórę, by nie nasilały się objawy trądzikowe. Czyli nasz problem jest chroniony by się nie zaostrzył. Zawarta w składzie klindamycyna przeciwdziała namnażaniu się bakterii.

Jak stosujemy żel? Najlepiej wieczorem. Nakładamy na zmiany, oczywiście czystymi dłońmi i na oczyszczoną twarz. Rano produkt zmywamy. Dużym plusem w produkcie jest pompka, która odmierza ilość ale i blokuje namnażanie się bakterii. Produkt jest szczelnie zamknięty więc utrzymujemy czystość. 



Coś co chyba najbardziej nas interesuje to czy jest skuteczny czy nie. Tu zacznę od tego jak moja skóra działa aby dać wam obraz czy żel się sprawdził. Problemy z trądzikiem tak naprawdę pojawiły się u mnie po drugiej ciąży. Moja skóra diametralnie się zmieniła i zmienia się każdego dnia. Trądzik występuje u mnie średnio przez 2 tygodnie w czasie 4 dni przed okresem, w trakcie i parę dni po. Jest strasznie bolesny, obejmuje tylko dolną część twarzy a walka z nim przez ostatnie 4 lata to walka z wiatrakami. Co dał mi Mediq Skin Plus? Stosuje go natychmiast gdy pojawią się pierwsze objawy. Trądzik nie znikł i już od dawna wiem od lekarza, że nie zniknie ot tak. Jednak jest tego mniej i jest dużo mniej bolesny. Nie rozsiewa mi się na twarzy i zazwyczaj na paru wypryskach się kończy. Jak dla mnie jest to duża zmiana, w szczególności, że nie pozostają po nim już ślady. Cera szybciej dochodzi do siebie i... i czeka na kolejny miesiąc by wyprowadzać mnie z równowagi. Ulga jest duża, wszystko trwa krócej i brak brzydkich śladów. Pod tym kątem z pewnością mogę polecić. A kto wie, może u was efekty będą jeszcze większe? 

Rouge Laque - 08 Bloody Berry - Bourjois


Bourjois jedna z firm, która zdobyła moje serce jeszcze jak byłam nastolatką. Zawsze ich kosmetyki kojarzyły mi się z nienagannym pięknem, klasą i elegancją. Przez tyle lat moje zdanie się nie zmieniło, mimo, że rynek kosmetyczny został zalany kosmetykami. Bourjois wciąż trzyma wysoki poziom i bardzo mnie to cieszy. Przejdźmy jednak do Rouge Laque. Ja miałam okazję dostać do testowania odcień 08 Bloody Berry. Jak już nie raz wspominałam, wszelkie odcienie bordo czy czerwieni są tymi, w których czuję najlepiej. Tu był strzał w dziesiątkę. Bloody Berry posiada bardzo wysoki pigment oraz lekką formułę. Za jednym pociągnięciem idealnie pokrywa całą powierzchnię ust. 


Aplikator jest lekko wygięty dzięki czemu lakier szybko i precyzyjnie się rozprowadza. Dużym zaskoczeniem okazał się satynowy połysk jaki powstał na ustach. Wielogodzinna trwałość i brak poprawek to kolejna jego zaleta. Jedno co mam do zarzucenie to lekko po dłuższym czasie zaczął wysuszać mi usta. Całe szczęście było to w bardzo małym stopniu. Najzwyklejsza pomadka ochronna i usta natychmiast odżyły. Szczerze moje usta są bardzo wrażliwe i spodziewałam się większego wysuszenia, więc mogę powiedzieć, że Rouge Laque test moich wymagać zdał. To mój Must-have na specjalne wyjścia. 




czwartek, 14 września 2017

Biovax L'biotica - Opuntia Oil & Mango - szampon, odżywka, maska oraz balsam


Zerknijmy dzisiaj na zestaw produktów do włosów L'biotica. Wiadomo, że ostatnimi czasy zrobiło się o nim głośno więc postanowiłam i ja wziąć go na tapetę. 


Co wiemy o serii? Przeznaczona jest do włosów zniszczonych, daje efekt lipidowej odbudowy, ma intensywny zapach mango i nie jest tania. Efekt lipidowej odbudowy zniszczonych włosów LipidFX to intensywna regeneracja. Włosy mają być widocznie wygładzone, lśniące, miękkie oraz intensywnie nawilżone. Ma zostać uszczelniona powierzchnia włosów, odbudowana ich struktura i w dodatku odporna na uszkodzenia. Brzmi bajecznie prawda? Dodam jeszcze, że znajdujący się w składzie Opuntia Oil jest jednym z najdroższych olejków roślinnych i wytwarzany jest z pestek owoców opuncji figowej. Obfituje on w dobroczynne kwasy omega-9 i omega-6 oraz stanowi źródło lipidowych substancji. Co jeszcze? Wszystkie produkty posiadają wcześniej wspominany LipidFX. W jego skład wchodzi właśnie Opuntia Oil, Masło Mango i Ceramidy. Masło Mango ma za zadanie spektakularnie wygładzić włosy, zapobiegać rozdwajaniu się końcówek oraz ułatwiać ich układanie. Ceramidy natomiast to naturalny cement łączący łuskę włosa. Suche i zniszczone włosy stają się sprężyste, elastyczne i dobrze nawilżone. To tak rolą wstępu. Przejdźmy do każdego produktu z osobna. 


Szampon intensywnie regenerujący Biovax L'biotica Opuntia Oil & Mango. Przeznaczony oczywiście do włosów zniszczonych, bardzo zniszczonych i pozbawionych blasku i gładkości. No w sam raz po moim kolejnym eksperymencie z włosami. Przejdźmy jednak do rzeczy bo znowu się rozpiszę nie na temat, a obiecałam że nie będę. Szampon ma dość małą pojemność bo zaledwie 200ml. Małą oczywiście na moje potrzeby. Jednak jest bardzo oszczędny co miło mnie zaskoczyło. Niewielka ilość wystarcza do umycia włosów. 


Można śmiało stwierdzić, że dokładnie oczyszczamy włosy bez obciążania ich, gdyż L'biotica deklaruje, że nie posiada on silikonów, parabenów, parafiny, SLS i SLES. Jak używamy szampon? Niewielką ilość nakładamy na mokre włosy i skórę głowy. Masujemy aż do momentu wytworzenia się piany. Oczywiście długo to nie trwa, a bardzo przyjemny zapach pozwala nam na chwilę relaksu przy tej czynności. Dokładnie spłukujemy i pamiętamy aby robić to letnią wodą. I na koniec dodam, że 90% składników ma pochodzenie naturalne. 

 

Biovax L'biotica Opuntia Oil & Mango - ekspresowa odżywka 7w1. Dla mnie strzał w dziesiątkę bo 60 sekundowa, a ja szanuję swój czas :). Oczywiście jak każdy produkt posiada LipidFX. Jej wkład składników naturalnych to 87%. Nie posiada parabenów, parafiny i SLS/SLES. Dlaczego 7w1? Ponieważ w krótkim czasie zapewnia nam 7 korzyści.
1. Odbudowuje i wygładza włosy na całej długości.
2. Daje nam termoochrone podczas stylizacji.
3. Głęboko nawilża i nadaje miękkości.
4. Ułatwia rozczesywanie.
5. Daje piękny połysk.
6. Ogranicza elektryzowanie się włosów.
7. Zwiększa podatność na układanie. 


Jak używamy ekspresowej odżywki? Stosujemy po każdym myciu na wilgotne, odsączone z nadmiaru wody włosy. Pamiętajmy by ominąć ich nasadę. Czekamy 60 sekund i dokładnie spłukujemy. Szybkie użycie, szybki i trwały efekt. Takie odżywki lubię najbardziej. 


Odbudowujący balsam do włosów - Biovax L'biotica Opuntia Oil & Mango. Tubka o wielkości 100ml, która daje magię naszym włosom. Zawiera 90% składników pochodzenia naturalnego a nie zawiera SLES/SLS, parafiny i parabenów. Lipidowa odbudowa włosów czyli na wstępie wspominany Opuntia Oil, Masło Mango i Ceramidy. 


Balsam o dość gęstej konsystencji szybko i dokładnie rozprowadza się na włosach. Stosujemy go na świeżo umyte włosy, wilgotne bądź suche. Niewielką, ale naprawdę niewielką ilość preparatu rozprowadzamy na końcówki włosów, bądź partie zniszczone. Omijamy ich nasadę i nie spłukujemy. Ja najczęściej go używam po szamponie i odżywce. Wtedy gdy włosy już mam suche i ułożone to wcieram balsam. Co mi on daje? Duży połysk i miękkość włosa natychmiast po nałożeniu produktu. Do tego po regularnym stosowaniu czuć wyraźną różnicę w ich strukturze. Podkreśla on moją fryzurę i nadaje jej zupełnie inny ton. Kiedy używałam go po myciu tak dużego efektu nie widziałam. Wierzcie mi, że włosy po ostatnim eksperymencie były szorstkie. Po stylizacji sterczały i były paskudne. Balsam idealnie je wyprowadzał i natychmiast nawilżał. Nie przesadzajcie z ilością jaką nakładacie na włosy, gdyż mogą zacząć się przetłuszczać. 


I ostatnia magia dla włosów czyli Maska intensywnie regenerująca Opuntia Oil & Mango Biovax L'biotica. Dodatkowo do maski dołączone są dwa prezenty. Termocap oraz Silk jedwab w płynie. Maska również zawiera LipidFX i 87% składników pochodzenia naturalnego. 0% silikonów, 0% parabenów, 0% parafiny oraz 0% SLS/SLES. Jak używamy maski? Na umyte i osuszone ręcznikiem włosy rozprowadzamy odpowiednią ilość produktu. Starannie wmasowujemy we włosy. Jeżeli chcemy uzyskać efekt intensywnej regeneracji i silnego odżywienia to nakładamy Termocap i tak czekamy 15 min. Oczywiście, jeżeli mamy więcej czasu to nie zaszkodzi jak poczekamy dłużej. Dobrym pomysłem jest jeszcze po nałożeniu czepka owinąć całość ręcznikiem, by utrzymać stałą temperaturę wewnątrz. I na koniec spłukujemy włosy strumieniem CHŁODNEJ wody :) Taką kurację powtarzamy co 3 do 5 dni. 


Maska ma bardzo gęstą jak dla mnie konsystencję, ale to jest dla mnie na plus. Nie lubię jak muszę czekać i coś mi spływa z włosów. Efekty są po niej świetne, tylko jak dla mnie częstotliwość używania idealna to raz na tydzień. Niestety nie jest tak wydajna jak bym chciała bo zużywam jej naprawdę dużo. Zmieni się to gdyż planuje ściąć włosy :) Znowu mnie naszło.. nic nie poradzę.

Co sądzę o całej serii? Jest dobra, jest naprawdę dobra. Szybko są zauważalne zmiany, ale dopiero po około 4 tygodniach stosowania te zmiany zaczęły się robić trwałe. Zdaję sobie sprawę, że każda zmiana trwała potrzebuje czasu, ale wierzę głęboko, że kiedyś znajdę kosmetyk co zmiana nastąpi natychmiast. Marzycielka? Może i tak ale ostatnio coraz częściej trafiam na takie perełki. Produkty posiadają bardzo silny zapach Mango. Jak dla mojego węchu to strzał w dziesiątkę. Już nie raz wspominałam, że rozpływam się gdy czuję ten zapach więc zawsze w pierwszej kolejności sięgam po kosmetyku o tym tonie zapachowym. Zestaw świetny dla osób, które lubią zamęczać swoje włosy.