czwartek, 30 marca 2017

Nowości od Revlon ! Revlon kiss balm!

Od kwietnia na rynek wchodzą Revlon Kiss Balm - SPF20. Udało mi się jedną trafić tuż przed premierą i natychmiast wam o niej donoszę. 


Kiss balm jest to seria pachnących balsamów do ust stworzona na bazie naturalnych olejków. Ich zadaniem jest nawilżanie i ochrona (SPF 20), dzięki czemu słońce latem nam nie groźne, a usta błyszczące będą kusić i to bardzo :) 


W moje ręce trafiła brzoskwinia ale wiadomo, że będą jeszcze truskawka, wiśnia, tropikalna (chyba kokos), owoce leśne, jabłko. Przyznać muszę, że brzoskwinia jest fantastyczna. Zostawia lekki kolor na ustach, ale bardzo bardzo naturalny. Usta nabierają połysku i są nawilżone. Zapach? Dosłownie pyszny. Zauważyłam przynajmniej u mnie jeden minus. Balsam nie jest trwały i aby to nawilżenie się utrzymywało muszę co jakiś czas smarować. Co jakiś czas znaczy u mnie bardzo często ;/ Idea fajna, produkt też, ale u mnie to nawilżenie słabe. Jak dorwiecie swoje to się pochwalcie :D Ja czekam aż pojawią się w drogeriach i tropikalna będzie moja. Miłego dnia dziewuszki

Pharmaceris H-Stimutone - coś dla naszego faceta ale i dla nas.

Pharmaceris H-Stimutone to szampon do włosów o podwójnym działaniu. Walczy z siwieniem i uaktywnia wzrost włosa. Jeżeli chodzi o mnie to akurat siwienie u męża mi nie przeszkadza, a wręcz jest na korzyść gdyż zawsze oczy świeciły mi się na widok tego koloru włosów ( i nie wiedzieć czemu od razu mi do głowy przyszedł George Clooney :) ) Uważam jednak, że to każdy ma się czuć dobrze ze sobą więc jak mąż chciał to i do testowania dostał. 

Testowanie odbyło się dzięki SuperPharm. Nie powiem bo i ja skorzystałam. Szampon jest również dla kobiet, a wizja zmniejszenia wypadania włosów okazała się kusząca. Szampon stosować powinniśmy codziennie, aczkolwiek istnieje jeszcze opcja trzech razy w tygodniu. Oczywiście wybraliśmy tą drugą. Produkt nie wykazuje działania jak farba do włosów a jedynie przywraca naturalny fizjologiczny kolor. O samym działaniu produktu można mówić wiele, jak i o jego składzie, lecz nie  będę wam tego przybliżać. Uważam, że najbardziej wiarygodne podstawowe informacje znajdziecie tu: Pharmaceris h - stimutone


I jak nasz szampon?
U męża efekt po miesiącu stosowania był obiecujący na dalsze stosowanie. Wydajny, pienił się przyjemną gęstą pianą, które nie spływała z głowy. Delikatny zapach, nie drażniący. Mąż zaczął zauważać różnicę w swoim kolorze włosów i co ważne,  stały się gęstsze. Stwierdził, że nie wraca do swoich poprzednich szamponów, bo ten mu trochę wysusza włosy i dzięki temu  nie przetłuszczają się jak wcześniej. Stały się bardziej sztywne, co ułatwia mu układanie ( no zamiast 5 sek robi to dwie:P ). Ważne dla mnie jest, że jest zadowolony i uzyskuje efekt jaki chciał. Nic dodać nic ująć :)
Teraz moja kolej :D Tu już nie będzie tak kolorowo bo jako kobieta wydaje mi się, że jestem bardziej wymagająca! Dlaczego? Bo efekty chciałabym aby nastały szybciej, było ich więcej i co ważne byłyby jeszcze takie jakich nie opisano. Jednak po kolei bo zaczynam się nakręcać i zbaczać z trasy. Siwych włosów nie miałam, oczywiście chyba, gdyż wiecznie je farbuje i do siwych nie dopuszczam :) Czy wypadały? Tak sezonowo a w szczególności teraz wiosną. Czy wypada ich mniej przy używaniu H-Stimutone? Tak i to dużo mniej. Jednak niestety moje włosy są trudne i strasznie się po nim plączą. Silna maska potrzebna by je rozczesać. Do tego u mnie zrobiły się bardziej suche. Osobiście poleciłabym mężczyzną, a kobietą tym które mają rzadsze włosy.




Na zdjęciu macie efekt u męża. Widać jeszcze siwe włosy, ale jest ich mniej i z przykrością muszę stwierdzić, że szampon działa... Ja chcę mojego siwaczka :( 


środa, 22 marca 2017

Yves Rocher - Un matin au jardin (kwiat wiśni), Le Baume Liquide, Grand Rouge, Baie Rose Nacre, Laque Effet Gel, Vinaigre De Rincage

Refleks i jeszcze raz refleks, no może i mała odrobina farta sprawiły, że mój nie mały kosmetyczny raj powiększył się o ciekawostki kosmetyczne z Yves Rocher.


W jego skład wchodziło sześć różnych produktów i nie mogę powiedzieć bym na którymś się zawiodła, lecz czy któryś zostanie ze mną na dłużej? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć już za chwilę.

Zacznę od Wody toaletowej 100 ml Un matin au jardin - kwiat wiśni. Jest to zapach odtworzony, więc na pierwszy rzut oka może się wydawać nie zbliżony. Jednak pierwszy rzut węchu odniesie nas do ogrodu babci, gdzie za dzieciaka wspinało się na drzewa wiśni. Jest to bardzo świeży, słodki (ale nie za słodki) i jedwabisty ton, który utrzymuje się długo. Ja co prawda po pewnym czasie nie czułam, bo przyzwyczaiłam się do zapachu, ale po paru godz jak spotkałam się z koleżanką, jej pierwszym pytaniem było jaki to zapach, bo jest bardzo kuszący. Czyli wywnioskować mogę, że jednak utrzymał się sporo na skórze. I co ważne dla osób co mają problem z zapachami i często mają migreny, to ten zapach możecie spróbować. Woda toaletowa zamknięta jest w kobiecym i zgrabnym flakonie z delikatnie wybitym logo. Kolor jest bardzo jasno różowy, czego na zdjęciu nie widać :( Nom gapa ze mnie, ale proszę uwierzcie mi na słowo :) 


Yves Rocher - Le Baume Liquide w odcieniu 09. Delikatnie barwiący błyszczyk, długo utrzymuje się na ustach. Lekko się klei co mnie już denerwuje, aczkolwiek nie wiem czemu używam go od dłuższego czasu cały czas. Za jednym pociągnięciem moje usta nabierają ładnego koloru, są nawilżone i wyglądają bardzo kusząco. Nawet mąż stwierdził, że wyglądają inaczej, na większe, na pełniejsze! I też z nim się zgadzam bo odnoszę takie samo wrażenie. Kolor trafiony w dziesiątkę. 


Yves Rocher - Grand Rouge 88286 . Intensywny kolor trafiony w moje gusta. Uwielbiam ciemne kolory, które idealnie pasują do mojej karnacji i koloru włosów. Usta są takim moim priorytetem w makijażu. Co zabawne dopiero gdzieś od dwóch lat. Wcześniej używałam tylko ochronnych pomadek, gdyż uważałam, że mam za duże usta. Teraz jak mnóstwo dziewczyn ma botoks i nie wiadomo co jeszcze w ustach by je powiększyć to moje wydają się normalne. Jak to otoczenie może wpłynąć na inne postrzeganie siebie. Teraz dumnie podkreślam ich wygląd i kształt. Co do pomadki to ogromny podziw wzbudził we mnie fakt, że moje usta były nawilżone, nie ścierała się szybko i ma bardzo ujmujące opakowanie. Poważnie, gdzie nie wyciągnę jej z torebki to momentalnie mam pytanie co to. Złoty przyciąga uwagę :D 



Cień do powiek - 12 Baie Rose Nacre. Delikatny, różowy i znakomicie można go blendować. W makijaży w połączeniu z przejściem w khaki stał się moim faworytem wiosennym . Kolor jest jaśniejszy ale mocno na pigmentowany i co prawda z bazą pod cienie, ale utrzymuje się długo. Nie kruszy, nie pyli mocno i szybkim sprawnym ruchem można go rozetrzeć. Zdradzę wam jeszcze, że gdy mamy taką słoneczną pogodę jak dziś, muskam nim delikatnie kości policzkowe! Rozświetlenie i podkreślenie za jednym zamachem. Kosmetyki, które można zastosować inaczej niż są do tego przeznaczone i przynoszą super efekt? Uwielbiam! 


Laque effet gel kolor 45. Tu mam mały problem by odnieść się do produktu. Osobiście od paru lat na paznokciach u dłoni mam hybrydę. Nakładam ją sama, uwielbiam mieć moje przemyślenia na paznokciach. Dlaczego hybryda? Gdyż tylko ona i to z jednej konkretnej firmy trzyma mi się w nieskończoność. Poważnie jest nie do zdarcia, pod warunkiem, że wykonam ją sama :) Ponieważ nie toleruje wszelkiego rodzaju innych produktów do paznokci u rąk to ten położyłam na paznokcie u stóp :) Wytrzymał tydzień i nie odprysnął. Kolor bardzo intensywny. Jedna warstwa wystarczyła, by osiągnąć niezły efekt. Rozprowadza się szybko, dzięki zgrabnemu aplikatorowi. Po tylu latach mając coś innego w ręce niż hybrydę byłam miło zaskoczona jak teraz sprawnie można pomalować paznokcie. Ponieważ nie przytrzymuje kosmetyków oddałam go kumpeli - pierwsza, która się zgłosiła jak napisałam "Oddam z bólem serca". Wiem od niej, że jest zachwycona i odkrywa świat innych kolorów. A zapomniałam i muszę wtrącić, że wysycha błyskawicznie i utwardza płytkę paznokcia. Dlatego, jeżeli nie używacie hybryd itp a macie problem z trafieniem w dobry produkt to spróbujcie tego żelu. Jeżeli, któraś używała zawsze może dopisać w komentarzu :) 


Na sam koniec zostawiłam coś, co wiem, że zakupię ponownie. Produkt, który polecam z czystym sumieniem i mam pewność, że będziecie zadowolone jak ja! Produkt, który już sprezentowałam mamie i siostrze a na dniach udam się po kolejny dla przyjaciółki :) Uwaga, uwaga to jest : 



Vinaigre de rincage czyli płukanka octowa z malin - Brillance Shine ! Nie będę ukrywać, że to jest pierwsza w moim życiu płukanka octowa. Nie wierzyłam w jej efekty, nie widziałam korzyści jakie może nieść. Cieszę się, że dzięki testowaniu odkrywam produkty, które przynoszą mi wymierne efekty. To już nie jest tylko zadowolenie, ale pewność, że zawszę będę go miała. No chyba, że trafi mi się coś lepszego - wtedy nie omieszkam was o tym poinformować. Wracając do płukanki z Yves Rocher. Używamy niewielkiej ilości, przed ostatnim płukaniem. Daje nam to szybki efekt, gładkich, lśniących i zdrowych włosów. Do tego nie wiem na ile to zbieg okoliczności, ale odniosłam wrażenie, że włosy mi szybciej rosną. Przypomnę, że to może być tylko złudzenie, gdyż takiego efektu w opisie nie było. Było i potwierdzam, że włosy stały się lśniące, bardziej miękkie i delikatne. Zapach malin sprawia, że użycie produktu staje się przyjemne. Jeżeli nie dawałyście wiary w płukanki octowe to zaryzykujcie właśnie tą a nie poczujecie z pewnością rozczarowania :) 



Remington PROtect

Jeżeli myślałyście, że szczotka do włosów nie może być doskonała to... myliłyście się jak ja. 


Przedstawię wam dzisiaj szczotkę, po którą szczerze mówiąc sama bym nie sięgnęła. Dlaczego? Uważałam, że jej cena jest nieco za wysoka. Otóż byłam w dużym błędzie, ale o tym za chwilę. Zacznijmy od tego co to za produkt. Remington PROtect oferuje nam prostą szczotkę do suszenia i modelowania włosów. Jest ona nieco duża, więc przy krótkich włosach modelowanie jest trudniejsze. Przy włosach do ramion i dłuższych używanie jej jest przyjemne i łatwe. Dzięki gumowej rączce nie wyślizguje nam się z dłoni. Wykończona jest wokół głowicy ceramicznymi elementami. Co nam dają? Lekko się nagrzewają podczas suszenia i skracają jego czas. Ta kuleczka na końcu uchwytu to ostra końcówka do rozdzielania włosów. Wystarczy wyciągnąć. Ja osobiście używam jej też do oczyszczania szczotki z włosów i sprawdza się znakomicie. 


Jednak czy to wystarczy aby zapłacić za taką szczotkę? Nie. Dlatego istnieje coś jeszcze co przekonuje, że jest jej warta. W szybki sposób pomaga wyprostować włosy (modelowanie podczas suszenia). Dzięki temu moje włosy są odbite od nasady i nie muszę już poprawiać ich prostownicą. Szczotka jest wzbogacona w micro-odżywki dla zdrowszego wyglądu włosa. Dokładniej w keratynę, olejek arganowy i olejek macadamia.  Bajka? Nie. Okazało się to prawdą. Włosy są bardziej lśniące i nie ma odstających pojedynczych kosmyków. Czuć ogromną różnicę w dotyku włosa. Bardziej miękki i delikatny. Na sam koniec dodam, że nylonowe włosie zapobiega puszeniu się włosów. 



 Teraz, jeżeli ktoś mi powie : "Szczotka, to szczotka" będę miała 100% pewność, że jest w błędzie. Cieszę się, że ja z tego błędu zostałam wyprowadzona. Po odstawieniu prostownicy moje włosy odżyły. Jedna taka tylko mała uwaga. Kiedy zobaczycie jak włosy wam lśnią, nie chciejcie ich długo szczotkować bo zaczną wam się przetłuszczać :) Ile mi zajęło zanim domyśliłam się, że to od nadużywania szczotki to już nie zdradzę :) Teraz już wiem, że jest moją numer jeden. Na jak długo? Zobaczymy bo mam w planie zapolować na Remington PROtect - owalną szczotkę do włosów :D Trzymajcie się maniaczki włosowe :D 

wtorek, 14 marca 2017

L'oreal Paris - Maska z glinką - Duży efekt zamnięty w małym słoiczku.


Szybka promocja i zakup trzech glinek z L'oreal okazało się jednym z najlepszych zakupów jakie zrobiłam w ostatnim czasie. Próbowałam złapać je do testowania, ale jak to w życiu bywa - nie wyszło :) A szkoda. Zacznijmy od tego co mnie skusiło by je zakupić. I tu tak prawdę mówiąc wygląd opakowania :) Ja wiem, że to banalnie brzmi ale gdy przechodziłam w drogerii to tak rzuciły mi się w oczy, że postanowiłam poczytać co to jest. Potem poszło już łatwo. Ciekawość + ciekawy opis = biedniejszy portfel i radość z kolejnego kosmetyku. Tak odbiegając na chwilę to ciekawi mnie czy kiedyś się z tego wyleczę :) (Mąż mówi, że nie a ja mu, że widziały gały co brały  :P ) . 

Przejdźmy jednak do masek. Możemy znaleźć trzy warianty, każdy z nich ma ten sam zestaw trzech glinek ale każda z nich ma inne dodatki. I tak tymi glinkami są : Kaolin (absorbujący zanieczyszczenia i nadmiar sebum), Montmorylonit (redukuje niedoskonałości gdyż jest bardzo bogaty w minerały), Ghassoul ( posiada duża zawartość oligoelementów rozjaśniających skórę). 


1. Maska z glinką oczyszczająca - matuje i odświeża. (Zielona)


Dodatkowo posiada ekstrakt z eukaliptusa, który wiadomym jest ma duże właściwości oczyszczające i odświeżające. 


2. Maska czysta glinka - detoksykuje i rozświetla. (Czarna)


Dodatkowo posiada węgiel. Aktywny naturalny składnik pochodzenia roślinnego o właściwościach absorbujących i oczyszczających. 



3. Maska czysta glinka - złuszcza i zwęża pory. (Czerwona)


Dodatkowo posiada ekstrakt z czerwonych alg, bogaty w witaminy, rozjaśniający i ujednolicający koloryt skóry. 


Stanowczo i zdecydowanie mogę powiedzieć, że wszystkie trzy maski pasują do mojej skóry. Żadna z nich nie spowodowała wysuszenia jej i każda dała zdrowy koloryt i rozpromieniła mi cerę. Największą radość sprawiła mi maska czerwona! Już po pierwszym użyciu gołym okiem, w zwykły lusterku (nie powiększającym) było widać jak zmniejszyły mi się pory. Może to brzmi jak bajka ale bajką jest działanie tej maseczki. Głupio tylko zrobiłam bo postanowiłam sobie potem potrzeć nią skórę i użyć jak peeling, gdyż w końcu ma dużo drobinek. To był błąd gdyż za bardzo ją podrażniłam. Następnym razem już tego błędu nie popełniłam i usunęłam ją zgodnie z zaleceniami a nie własną inwencją. Zielona maska dała mi satysfakcję ze zmatowienia skóry. Nie nakładałam już na noc kremu matującego i spokojnie rano mogłam wykonać makijaż, który utrzymał się przez cały dzień. No tak to ja mogę się malować i nie martwić, że za chwilę się świecę. Czarna maska widocznie rozświetliła mi skórę. W sumie po 2 tygodniach zabawy z maskami używam ich wszystkich razem :) Zieloną nakładam głównie na czoło i brodę, czerwoną na okolice przy nosie, nos i policzki a czarną na resztę z głównym naciskiem na skronie. Taki zestaw doskonale dba mi o tę partię skóry o która muszę zadbać. W takim połączeniu oszczędzam sporo czasu i przynosi to mi genialne efekty. Co prawda na opakowaniu jest, że wystarcza na 10 aplikacji, ale ja nakładam jednolitą warstwę bardziej oszczędnie i takim sposobem starczy na o wiele więcej. W zaleceniach jest również by stosować 2-3 razy w tygodniu. Mi wystarcza 2 razy, chyba, że zbliżają się ciężki dni to ten 3 raz muszę dołożyć. 



Loreal zrobiło tu masę dobrej roboty i kolejny raz przekonało mnie, że jest wiodącą jak dla mnie marką na rynku. Produkty w większości do mnie pasują i mało kiedy jestem niezadowolona. W zupełności do innej firmy, z której nic nigdy mi nie pasuje i poddałam się z szukaniem czegokolwiek a i nowości mnie nie interesują. Zmęczyłam się tym wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Jeżeli marka mi pasuje to postanawiam być jej wierna :D Na razie przynajmniej. Maski polecam w szczególności tym osobom (piszę do obojga płci), które chcą natychmiastowy efekt i często toczą walkę ze swoją wymagającą skórą. 



Zabawa z maską : Zielona - Hulk, glonowy potworek. Czerwona - Błotniste monstrum, Czarna - Straszydło. Wszystkie trzy to mazianiec. I tak z maską na twarzy ganiam się z dziećmi po domu udając, że chce ich wycałować :) Nie wiem jak u was ale moje dzieci kochają gdy mamusia nakłada maseczki, bo wiedzą że za małą chwilę będzie dużo ale to bardzo dużo wygłupów :) Łączmy dbanie o urodę z dbaniem o więzy rodzinne :) Pozdrawiam i miłego dnia.