wtorek, 14 marca 2017

L'oreal Paris - Maska z glinką - Duży efekt zamnięty w małym słoiczku.


Szybka promocja i zakup trzech glinek z L'oreal okazało się jednym z najlepszych zakupów jakie zrobiłam w ostatnim czasie. Próbowałam złapać je do testowania, ale jak to w życiu bywa - nie wyszło :) A szkoda. Zacznijmy od tego co mnie skusiło by je zakupić. I tu tak prawdę mówiąc wygląd opakowania :) Ja wiem, że to banalnie brzmi ale gdy przechodziłam w drogerii to tak rzuciły mi się w oczy, że postanowiłam poczytać co to jest. Potem poszło już łatwo. Ciekawość + ciekawy opis = biedniejszy portfel i radość z kolejnego kosmetyku. Tak odbiegając na chwilę to ciekawi mnie czy kiedyś się z tego wyleczę :) (Mąż mówi, że nie a ja mu, że widziały gały co brały  :P ) . 

Przejdźmy jednak do masek. Możemy znaleźć trzy warianty, każdy z nich ma ten sam zestaw trzech glinek ale każda z nich ma inne dodatki. I tak tymi glinkami są : Kaolin (absorbujący zanieczyszczenia i nadmiar sebum), Montmorylonit (redukuje niedoskonałości gdyż jest bardzo bogaty w minerały), Ghassoul ( posiada duża zawartość oligoelementów rozjaśniających skórę). 


1. Maska z glinką oczyszczająca - matuje i odświeża. (Zielona)


Dodatkowo posiada ekstrakt z eukaliptusa, który wiadomym jest ma duże właściwości oczyszczające i odświeżające. 


2. Maska czysta glinka - detoksykuje i rozświetla. (Czarna)


Dodatkowo posiada węgiel. Aktywny naturalny składnik pochodzenia roślinnego o właściwościach absorbujących i oczyszczających. 



3. Maska czysta glinka - złuszcza i zwęża pory. (Czerwona)


Dodatkowo posiada ekstrakt z czerwonych alg, bogaty w witaminy, rozjaśniający i ujednolicający koloryt skóry. 


Stanowczo i zdecydowanie mogę powiedzieć, że wszystkie trzy maski pasują do mojej skóry. Żadna z nich nie spowodowała wysuszenia jej i każda dała zdrowy koloryt i rozpromieniła mi cerę. Największą radość sprawiła mi maska czerwona! Już po pierwszym użyciu gołym okiem, w zwykły lusterku (nie powiększającym) było widać jak zmniejszyły mi się pory. Może to brzmi jak bajka ale bajką jest działanie tej maseczki. Głupio tylko zrobiłam bo postanowiłam sobie potem potrzeć nią skórę i użyć jak peeling, gdyż w końcu ma dużo drobinek. To był błąd gdyż za bardzo ją podrażniłam. Następnym razem już tego błędu nie popełniłam i usunęłam ją zgodnie z zaleceniami a nie własną inwencją. Zielona maska dała mi satysfakcję ze zmatowienia skóry. Nie nakładałam już na noc kremu matującego i spokojnie rano mogłam wykonać makijaż, który utrzymał się przez cały dzień. No tak to ja mogę się malować i nie martwić, że za chwilę się świecę. Czarna maska widocznie rozświetliła mi skórę. W sumie po 2 tygodniach zabawy z maskami używam ich wszystkich razem :) Zieloną nakładam głównie na czoło i brodę, czerwoną na okolice przy nosie, nos i policzki a czarną na resztę z głównym naciskiem na skronie. Taki zestaw doskonale dba mi o tę partię skóry o która muszę zadbać. W takim połączeniu oszczędzam sporo czasu i przynosi to mi genialne efekty. Co prawda na opakowaniu jest, że wystarcza na 10 aplikacji, ale ja nakładam jednolitą warstwę bardziej oszczędnie i takim sposobem starczy na o wiele więcej. W zaleceniach jest również by stosować 2-3 razy w tygodniu. Mi wystarcza 2 razy, chyba, że zbliżają się ciężki dni to ten 3 raz muszę dołożyć. 



Loreal zrobiło tu masę dobrej roboty i kolejny raz przekonało mnie, że jest wiodącą jak dla mnie marką na rynku. Produkty w większości do mnie pasują i mało kiedy jestem niezadowolona. W zupełności do innej firmy, z której nic nigdy mi nie pasuje i poddałam się z szukaniem czegokolwiek a i nowości mnie nie interesują. Zmęczyłam się tym wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Jeżeli marka mi pasuje to postanawiam być jej wierna :D Na razie przynajmniej. Maski polecam w szczególności tym osobom (piszę do obojga płci), które chcą natychmiastowy efekt i często toczą walkę ze swoją wymagającą skórą. 



Zabawa z maską : Zielona - Hulk, glonowy potworek. Czerwona - Błotniste monstrum, Czarna - Straszydło. Wszystkie trzy to mazianiec. I tak z maską na twarzy ganiam się z dziećmi po domu udając, że chce ich wycałować :) Nie wiem jak u was ale moje dzieci kochają gdy mamusia nakłada maseczki, bo wiedzą że za małą chwilę będzie dużo ale to bardzo dużo wygłupów :) Łączmy dbanie o urodę z dbaniem o więzy rodzinne :) Pozdrawiam i miłego dnia. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz